Miecz Yorgena Wiatropędnego

[Hagmar]

- Tak, a dokładniej chcę zacząć studiować dracońską technologię.

//Reszta, zeszliście do komnaty z kamiennymi drzwiami z okręgami na których na których widniały trzy symbole: smok, młot i motyl.

[Mogul]

Młot tak mocno pierdolnął w smoka, że ten został motylem?

[Elrond Ñoldor]

- Chyba domyślam się co to za bajka. Szukajcie na ścianach podobnych symboli, może trzeba wcisnąć je albo ułożyć w odpowiedniej kolejności... - zaczął rozglądać się wszędzie. Oczywiście jego oczy w ciemnościach na nic się zdały, ale liczył na pomoc Mogula i Adamusa.

[Adaś]

Adamus także zaczął szukać  owych znaków. Skupił się na przeszukiwaniu podłogi, oraz urn znajdujących się pod ścianami....

[Hagmar]

Nic nie było, najwyraźniej to symbole na drzwiach trzeba odpowiednio ustawić.

[Adaś]

-Pierdolić to, ni tu nie ma! Może weźmy ustawmy te drzwi, tak aby wszędzie był jeden znak? Stwierdził fachowo, po czym uważnie zmierzył wzrokiem znaki.
-Skoro to krasnoludzkie ruiny, proponuje przekręcić, tak aby same młoty były. Co wy na to?

[Elrond Ñoldor]

- Jestem za - podszedł do znaków i zaczął w nich odpowiednio majstrować.

[Hagmar]

//Nic się nie stało.

[Elrond Ñoldor]

Elrond zbadał, w jaki sposób elementy miały się przestawiać. Czy można je było wcisnąć, okręcić. Chciał po prostu wiedzieć, jak mechanizm działa.

[Hagmar]

//Można nimi kręcić.

[Elrond Ñoldor]

Elrond wcisnął przycisk smoka i motyla.

[Hagmar]

//I nic, może Mogul dobrze myślał?

[Mogul]

- Teraz ja. Powciskał przyciski jak w wierszyku.

[Hagmar]

//Zadziałało. Drzwi wsunęły się w podłogę, ruszyliście dalej.

[Mogul]

-Ehehehe, mówiłem, że motyl był kiedyś smokiem?

[Adaś]

-A to przypadkiem nie mówiłeś że młotek pierdolnął smoka który był motylem?

[Mogul]

-Nie, nie słuchałeś mnie. Tera idź i uważaj na kroki.

[Hagmar]

Weszliście do dużej i oświetlonej sali. Wtedy też jedna ze ścian pękła i w otworze stanął 2 metrowy skurwysyn.

Jesteście martwi. Ale to już pewnie wiecie.


//Wiem że macie możliwości zabicia gnojka

[Mogul]

Mogul przekrzywił głowę i z szyderczym uśmiechem rzekł do demona.
No, na coś takiego czekałem. Wyciągnął swoje dwie bronie, niezawodne Sange i Yashe i samotnie rzucił się na wroga. Ten zaatakował go swoim pazurem. Spokój w jaki sposób ork uniknął ataku był na prawdę zaskakujący. Demon nie był dla niego szybki, wręcz przeciwnie, dorównywali sobie. Ciął tak na rozgrzewkę srebrniakiem. Demon zablokował, ale zasyczał z bólu spowodowanego atakiem, na którą stworzenie było wrażliwe. Zwiększając tempo wbił głęboko Yashe w cielsko potwora. Odskoczył od niego kawałek, zebrał w sobie złość i gniew i cisnął demona błyskawicami.

[Elrond Ñoldor]

- Aresh isgrash... - kamienny pocisk zmaterializował się nad jego dłonią. Pomknął w kierunku demona i uderzył go w pysk. Demon zachwiał się lekko, wypluł kilka kłów, zaryczał potężnie...