Nessa zignorowała skruszone spojrzenie dracona. Nie ono teraz zaprzątało jej głowę. Zeleris dostał to, na co zasłużył. Chamstwo i bezczelność nie mogły pozostać bez kary. Zirytował ją również jej błąd w ocenie Flamela. Nie sądziła, że jest aż takim prostakiem i impertynentem. Szybko ruszyła w kierunku Diomedesa. Diomedesa, który zasługiwał na wdzięczność, gdyż stanął w obronie Nessy.
- Głupi, głupi, głupi, głupi, głupi - przywitała go jak na kobietę przystało. Niespodziewanie. Miała zmartwioną minę i zaczęła lekko piąstkami bić nowicjusza w klatkę piersiową. Jej uderzenia zupełnie nie mogły do zaboleć, ale elfka musiała gdzieś się wyładować, a smoczy worek treningowy gdzieś sobie poszedł. Powtarzała ciągle uroczy epitet, jakim obdarzyła Nivellena i dopiero po chwili się od niego odsunęła. - Zwariowałeś? Nie atakuje się większych i silniejszych! No chyba że stoi obok ciebie przyjaźnie nastawiony krasnolud. I chyba że jesteś tak wściekły, że rozkwasiłbyś mu nos, ale masz za małe dłonie i nie sięgasz mu do ramienia! - ostatnie zdanie pasowało do Diomedesa, jak jedwabna suknia pasuje do Flamela.