- ÂŚwiat wymaga tego, byście nie kochali? Kurwa, Marduke, posłuchaj sam siebie - warknął. - Nie jesteście mordercami, nie musicie się kryć, uciekać. Nie zabijacie na zlecenie, nie kradniecie, nie ruchacie drzew jak Ci w Konkordacie. Pomyśl, co możesz stracić, idąc taką drogą. Teraz Ci się wydaje, że samotność jest najlepsza, że nie będziesz przez to cierpiał w przyszłości. Jestem jednakże na tej wyspie dłużej od Ciebie. O wiele dłużej. Przeżyłem rzeczy, których nie chce pamiętać. Walczyłem na Zuesh dwukrotnie. Walczyłem o Valfden. I miałem pośredni wpływ na walkę w porcie Atusel. Rozumiem siebie. Ja nie potrafię znaleźć swej wybranki, nikt mnie nie chce. A nawet jeśli już ktoś chciał, to... został porwany. Zadawałem się z niebezpiecznymi ludźmi - ścisnął mocniej pięści. - Jestem człowiekiem podróży. Potrafię znikać na całe miesiące i wracać w jeszcze gorszym stanie, niż wcześniej. Jestem bezlitosny i zabijam wrogów równie łatwo, co z Tobą rozmawiam. Zdaj sobie w końcu sprawę z Tego, że skoro ta dziewczyna Cię pokochała, to przynajmniej spróbuj. Spróbuj jak smakuje szczęście u boku kochanej osoby. Nie bądź jednym z wielu, bądź tym wyjątkowym. Nie zachowuj się, kurwa, jak głupi szczeniak tylko jedź i z nią porozmawiaj. Teraz. Ja zajmę Kiellona.
Sam się zdziwił, że aż takie kazanie mu prawił. Ale cóż. Czego się nie robi, by kompani byli szczęśliwi?