Salazar usunął się w bok robiąc miejsce na schodach, gdyby zechciała Evening usiąść, podał również rękę jeżeli dojrzał próby.
- Pokonała mnie pasja i brak koncentracji. Niestety, jednak kucharz ze mnie kiepski w warunkach okrętowych. Przykro mi bardzo, jednak dla Ciebie będzie z pewnością pieczeń z jabłkami, oraz dobre wino. Marynarze przygotują na pewno, wpadła ich szóstka, także pewnie szybko się uwiną. - Powiedział przepraszająco się uśmiechając.
- Przepiękny zachód słońca, bezchmurny, czysty, barwny, bezkres oceanu tym bardziej uwydatnia ten widok... Piękne zjawisko, gdy słońce zachodzi a nadchodzi noc wraz z dwoma pięknymi księżycami po przeciwnej stronie sklepienia. - Powiedział i wskazał głową na stronę, gdzie nadchodziła ciemność, a tam leniwie wschodziły dwa księżyce marantu. Jeden pokryty krystaliczną bielą, odbijający pięknie promienie słońca, zaś drugi przeplatany kolorami, zielenią, równie majestatyczny. - Piękny widok... nigdy nie miałem przyjemności oglądać zachodu słońca w tak wybornym towarzystwie. - Powiedział i uśmiechnął się szczerze, mówiąc co prawdziwie myśli, po czym ponownie zwrócił się ku słońcu, które dalej opadało znikając milimetr po milimetrze pod taflą oceanu...