- Ależ dziękuję, kochaniutki! - uradowała się Barbara. Wyglądała naprawdę promieniście i niektórzy nieliczni klienci aż nie mogli się napatrzyć. Paru stałych bywalców zwracało za to uwagę na to, że panna Perroni jakaś taka zbyt miła jest. Ale to pewnie przez pieniądze, które zarobiła na przybyszu. Dał w końcu parę grzywien napiwku.
- Jabłecznika do śniadania? - spytała się, pokazując na dzban z jakimś nawet przyjemnie pachnącym płynem i wołając na jakąś dziewkę, by podała posiłek.