Autor Wątek: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy  (Przeczytany 18196 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #80 dnia: 25 Kwiecień 2015, 11:29:39 »
Studnia była ocembrowana porządnie, z dbałością, wprawą i wyczuciem. ÂŚwietna kamieniarska robota, wzmacniająca odpowiednio ściany pionowego tunelu, skąd pozyskiwano wodę dla najpewniej okolicznej farmy czy dzielnicy w mieście. Wyschnięta jednak już jakiś czas temu, chociaż raczej przed miesiącami niźli latami. Gdy Lucas rozświetlił przestrzeń wokół kulą światła zobaczył, że mniej więcej na wysokości owego źródła energii wisi jeszcze mocny sznur ze zniszczonym wiadrem.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #81 dnia: 25 Kwiecień 2015, 16:25:00 »
Wędrówka nie trwała długo nim napotkali "przejściowe problemy z dostawą światła". Na początku myślała, że Funeris zgasił swoją świetlistą kulę, gdyż było wystarczająco jasno. Lecz dał jej znak, że to nie on. To samo spotkało także Lucasa, a na końcu ją. Przestraszyła się, bo zdawała sobie sprawę z tego, że inna, potężna moc, działa w tym miejscu i jej wszystko jest podporządkowane: to co widzą, jak działają (albo nie) ich zaklęcia.
Nad jej głową znów błysnęło światło. Szkoda tylko, że nie znajdowała się u boku Funa, w otoczeniu rycerzy. Teraz wokół niej były miecze, zardzewiałe i śmierdzące, powbijane w ziemię... Było ich mnóstwo, otaczały ją z każdej strony. Dopiero po chwili zauważyła wodę. Wcześniej jej wzrok skupiał się na ociekającej po orężach krwi, ale teraz stwierdziła, że znalazła się nad podziemnym jeziorem.
To na pewno nie była rzeczywistość, ale obraz wykreowany w jej głowie przez magię. Jej źródła nie znała, ale być może niedługo pozna. Nie wiedziała też jak zachować się w takim otoczeniu. Czy gdy czegoś dotknie, wszystko zniknie?...
Pochyliła się więc nad sporą grupą mieczy wbitą obok jej stopy. Dotknęła jeden z nich sprawdzając, jak świeża jest krew.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #81 dnia: 25 Kwiecień 2015, 16:25:00 »

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #82 dnia: 25 Kwiecień 2015, 16:30:37 »
Krew mogła mieć co najwyżej pół godziny. Ostrze nie było pokryte równomiernie tak jak nierównomiernie pokryte jest zbrocze, gdy wojownik wyjmuje je z martwego ciała pokonanego wroga. Sam oręż wyglądał tak, jakby przeleżał w tej posoce kilkadziesiąt lat zanim Evening go zobaczyła. Jednak wbrew jej nadziei, nic nie zniknęło. Całość wydawała się tak realna jak tylko realny może być wbity w ziemię zardzewiały miecz ociekający śmierdzącą krwią. Tak samo realny był plusk wody gdzieś daleko za nią. trudno było ocenić rozmiary jeziora, gdyż kula światła unosząca się nad głową mścicielki z Bractwa rozpraszała mroki jedynie na kilkanaście metrów. Dalej była nieprzenikniona czerń. Sięgająca kilkadziesiąt, ale może i nawet kilkaset metrów.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #83 dnia: 25 Kwiecień 2015, 17:45:11 »
Pierwsze, co od razu rzucało się w oczy to to, że miecze były o wiele starsze niż widniejąca na nich krew. Mściciel nie potrafiła tego wyjaśnić... Chyba, że jakaś istota padła ofiarą starego, zardzewiałego miecza. Ale ofiar musiało być setki, tak samo jak atakujących... Szybko odrzuciła tę teorię.
Eve zakryła sobie nos płaszczem, by nie wdychać tego nieprzyjemnego zapachu. Potem wyprostowała się, gdy jej uszu dobiegł plusk wody. Szybko obróciła się sprawdzić, co wywołało ten dźwięk. Posłała kulę światła w tamtą stronę na taką odległość, na jaką pozwalała ta umiejętność. Było to jakieś dziesięć metrów, niewiele...
-Czy ktoś tu jest?...- zawołała a jej głos rozniósł się nad mieczami i powierzchnią jeziora. Jej towarzyszy gdzieś wcięło. Nie wiedziała, czy gdzieś tu się chowają, czy przebywają w zupełnie innym miejscu. A może pojawi się jakaś zjawa?

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #84 dnia: 26 Kwiecień 2015, 14:34:00 »
Evening usłyszała dźwięk. Przeraźliwy i mrożący krew w żyłach dźwięk łamanych kości i rozrywanego ciała. Pękające ścięgna i ustępujące pod brutalną siłą mięśnie akompaniowały mrocznemu pomrukowi, który rozniósł się nad taflą jeziora. Kula światła oświetliła ciemną skrzydlatą sylwetkę, która biła swoimi upiornymi błonami, tworząc małe fale na spokojnej tafli. Demon jedną ręką pochwycił miecz trzymanego w swoich szponach wojownika, zanurzając go w jego ciele. Oblizał część ostrza i rzucił nim z piekielną siłą w stronę panny Antarii stojącej niecałe sto metrów od niego. Zardzewiały brzeszczot wbił się tuż przed prawą stopą siostry zakonnej, dodając następny element do upiornej kolekcji. Evening zauważyła teraz, co było źródłem plusku. Kawałek ludzkiego ciała opadającego do wody.

1x Demon, 100 metrów od Ciebie, unosi się nad taflą jeziora, nie atakuje.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #85 dnia: 26 Kwiecień 2015, 16:09:20 »
Kula światła ujawniła straszliwą bestię. Evening widziała już takie demony, ale za każdym razem ich potężne skrzydła i wywinięte rogi budziły w niej lęk. Zmuszały komórki mózgowe i mięśnie do pracy na najwyższych obrotach. Zawsze czuła respekt wobec nich i porównywała siebie, drobną, szczupłą, do nich: masywnych i ogromnych, wyposażonych w śmiercionośne, zdolne do zmiany kształtu kończyny. Głośno przełknęła ślinę.
Jednak demony były pomiotami z otchłani, stworzeniami ciemności i zła, skazanymi na porażkę. To właśnie w jej drobnym i delikatnym ciele gromadziła się siła dana od Zartata. ÂŚwiatło przeciw mrokom…
Dobyła swego srebrnego miecza. Właśnie on był śmiercionośny dla tych istot; zadane srebrem rany nie goiły się na ich cielskach. Chciała sprowokować bestię, by zbliżyła się do niej. Cofnęła się szybko, gdy potwór rzucił w jej stronę mieczem. Potknęła się o jeden z wystających mieczy i zachwiała się, ale szybko odzyskała równowagę. Pomimo dźwięku łamanych kości i ludzkich szczątków wpadających do jeziora, wykrzesała w sobie iskierkę, szukała w pamięci dobrych wspomnień i udało się jej uformować kulę światła nad jej lewą ręką. –Izeshar!- wykrzyknęła, a pocisk esencji pomknął nad taflą jeziora pchany telekinetycznym impulsem. Wiedziała, że z tej odległości nie trafi. Chciała tylko sprowokować demona, by do niej podleciał i znalazł się w zasięgu jej zaklęć oraz broni.
Omiotła szybko wzrokiem jaskinię szukając jakiejś ochrony, skał, za którymi  mogłaby skryć się na chwilę, albo umknąć kolejnym ciosom przeciwnika. Wiedziała, że poruszanie się w śród tylu wbitych w ziemię mieczy nie będzie należeć do przyjemności. Poważnie może ją to spowalniać, a ich ostrza okaleczać.

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #86 dnia: 26 Kwiecień 2015, 16:18:56 »
Nie było widać żadnych osłon, żadnych kamieni, dołów, stalaktytów, tuneli czy czegokolwiek innego. Była tylko Evening, demon i ta potworna sceneria. Bestia ruszyła w jej stronę, nie tyle sprowokowana, co z własnej woli. Panna na gminie Afers była po prostu następną ofiarą krwiożerczego monstrum, które zagnieździło się w tym miejscu. Bijąc wielkimi skrzydłami demon pokonywał kolejne metry, zbliżając się niebezpiecznie. W drugiej połowie dystansu przyspieszył znacząco, zmienił swoje górne kończyny w dwa zakrzywione ostrza i runął z wściekłym rykiem w stronę kobiety.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #87 dnia: 26 Kwiecień 2015, 18:28:05 »
Nie musiała długo zachęcać demona do ruszenia się z miejsca. Zaczął lecieć do niej sam, z własnej woli. I bardzo dobrze, że się zbliżał… Trzeba było wreszcie wykorzystać w praktyce nowe zaklęcia.
Wielkie, demoniczne cielsko, leciało w jej stronę z ogromną prędkością. I nie było nawet gdzie się schować. Musiała stawić mu czoła sama, wykorzystując zdobyte umiejętności i wyuczone zaklęcia. Tylko ona i demon. ÂŻadnych rycerzy obok, którzy mogli by jej pomóc, jak choćby na Zuesh. Otoczona przez zardzewiałe miecze, atakowana od przodu przez pomiot z otchłani, osamotniona w swej walce. Lecz nie bezbronna. Była bowiem pełna łask Zartata i jego energii płynącej w jej żyłach.
I jego ryk jakby zaczął się rozpływać, wychodzić z jej głowy, a pozostawała cisza i skupienie tak potrzebne w tej chwili.
Demon zbliżał się szybko nie zostawiając jej wiele czasu na namysły. Właściwie, czasu było bardzo mało, lecz wystarczająco. W myślach z pokorą poprosiła boga o siłę, a potem, gdy przeciwnik znajdował się 30 metrów od niej, zawołała na cały głos Izeshar upishosh celując słupem światła wprost w demoniczny korpus. Sama zaś odskoczyła w bok, by nie zostać zmiażdżoną, bo jej zmasakrowane ciało z pewnością zostałoby tu na wieki… Miecze wokół utrudniały jej to.  Kierując błysk z niebios wprost na bestię, sama upadła między ostrza na ziemię. Wielkie demoniczne cielsko zaryło w podłoże i we wszystkie pordzewiałe i pokrwawione oręża łamiąc je i krusząc, albo wyrywając z ziemi. Na demonie uderzenie z pewnością nie zrobiło większego wrażenia. Podparł się o swe ostrza, a potem powstał i uniósł wysoko swe długie ręce. Eve wyglądała jak kruszynka w porównaniu z nim... W tej samej chwili zaklęcie dosięgło przeciwnika paląc jego ciało i w większości, powodując… spustoszenie. Posypał się popiół, a podziemia wypełniły się smrodem spalenizny. Na powyłamywane klingi zaczęła opadać warstewka czarnego pyłu.
Eve oddychała szybko, próbując zrozumieć, że przeżyła. Udało jej się. Popiół z powietrzem dotarł do jej płuc, zaczęła więc kaszleć. Potem pozbierała się z ziemi, chowając swój miecz z powrotem do pochwy. Miała go w gotowości, na szczęście demon nie zbliżył się aż tak blisko. Wstała i spojrzała na zwęglone zwłoki bestii. Nie cały zamienił się w pył. Nogi i jeden róg pozostał nawet nietknięty. Ktoś, kto miał do czynienia z takimi potworami, mógłby stwierdzić, że Eve przed chwilą pokonała właśnie najzwyklejszego demona z otchłani. Zwykłego, ale śmiercionośnego.
Chciała obmyć twarz w wodzie, lecz właśnie przypomniała sobie o pływających tam ludzkich szczątkach… Kto wie, może całe dno usłane jest kośćmi, pozostałościami po skórze i włosach, na wpół zgniłe wnętrzności.  Odwróciła się jeszcze na chwilę i wróciła do miejsca, gdzie widniały miecze i ziemia pokryta popiołem. Znalazła ów róg, zamachnęła się i kopnęła go jakby od niechcenia, ale mocno.
-Już więcej nie narozrabiasz!- rzekła do niego. Przynajmniej o jedną bestię mniej.


//błysk niebios


Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #88 dnia: 26 Kwiecień 2015, 19:55:20 »
- Æśśś, skarbie. O czym ty mówisz? Nie krzycz - powiedział Funeris, przykładając jej palec lewej ręki do ust, próbując stłumić wykrzyczane już słowa. Nie rozumiał zupełnie o co właśnie jej chodziło, kto miał więcej nie narozrabiać. Odwrócił się na powrót, w myślach nadal przetwarzając to dziwne zajście. Fakt, stracili na moment światło, ale już widzą dno spiralnych schodów i zaraz powinni rozwiązać przynajmniej jedną z zagadek tego miejsca. Anioł wziął ukochaną za rękę i zszedł z nią te ostatnie stopnie, stając za załomem ściany, nie wchodząc jeszcze w blask.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #89 dnia: 26 Kwiecień 2015, 20:04:43 »
No nie! Tego było za wiele. Eve naburmuszyła się trochę, zupełnie jak obrażone dziecko i przewróciła oczami. Najadła się tyle strachu, a kilka minut później wszystko było w porządku. Ta niewiedza ją irytowała... Westchnęła ciężko, jednak z wyczuwalną ulgą.
-Właśnie przed chwilą musiałam walczyć z demonem...- odparła tak, żeby tylko on to słyszał. Reszta rycerzy mogłaby ją wziąć za nienormalną, albo posądzić o zbyt wybujałą wyobraźnię. -To akurat było bardzo realne-pożaliła się mu jeszcze. Ale złość już przeszła i Eve mocniej chwyciła Funa za rękę podążając schodami w dół. Czuła, że są już blisko, choć nie wiedziała dokąd dokładnie zmierzają.

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #90 dnia: 26 Kwiecień 2015, 20:23:54 »
- Nie rozumiem. Wszyscy musieliśmy przed chwilą walczyć z demonem. Derek tę walkę przegrał, jego ciało nadal leży w komnacie powyżej, robiąc za pożywkę dla hord tych wściekłych piekielnych psów. - Szczerze nie rozumiał. Stali we dwoje przy ścianie. On dyszał ciężko, rozmasowując obolałe plecy, w które gruchnął go ten wielki topór. Szczęście, że był w trakcie uniku i dodatkowo pomagał sobie telekinezą, bo by pewnie leczył teraz spory krwotok i zastanawiał się jak odbudować złamany kręgosłup.
- Ach, że ten musieliśmy rozdzielić się z Lucasem - westchnął, patrząc w sufit.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #91 dnia: 26 Kwiecień 2015, 22:06:52 »
-Yhy...- zdołała tylko rzec zdezorientowana Eve. To chyba za dużo jak na jeden dzień. -Bardzo mi przykro...- dodała nie podnosząc wzroku. Więc los Dereka i tak był przesądzony. Lepiej, że zginął w walce, a nie od miecza Funerisa, jak w wizji... Choć nie zdziwiłaby się wcale, gdyby rycerz jednak przeżył, był cały i zdrowy. Ehh... -Na pewno walczyliśmy wszyscy razem? Zdawało mi się, że nad tym jeziorem wśród mieczy jestem zupełnie sama. A właśnie, gdzie on jest?- zaniepokoiła się. Nie ze wszystkimi paladynami miała przecież dobry kontakt. A na Lucasa zawsze mogła liczyć. Teraz go nie było, lecz pewnie każdy z nich musiał zmierzyć się z demonem sam.

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #92 dnia: 26 Kwiecień 2015, 22:45:22 »
- Nad jakim jeziorem? - odparł zbity z tropu. - Powiedz mi wszystko dokładnie.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #93 dnia: 27 Kwiecień 2015, 07:50:18 »
-Gdy zgasło światło, chwilę potem pojawiło się znowu, ale wokół mnie były pordzewiałe miecze wbite w ziemię i ociekające świeżą krwią. Było tam też jezioro, bardzo duże. Gdy usłyszałam plusk, posłałam tam kulę światła, a moim oczom ukazał się demon rozrywający człowieka na kawałki, które potem wpadały do wody... Zaatakował mnie, ale udało mi się zwyciężyć tę walkę. I nie było tam nikogo z was, byłam zupełnie sama. Nawet gdy wołałam, nikt się nie odezwał-- wytłumaczyła.

Offline Lucas Paladin

  • Starszy redaktor
  • ***
  • Wiadomości: 2971
  • Reputacja: 2876
  • Płeć: Mężczyzna
  • Believer & Traveler
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #94 dnia: 27 Kwiecień 2015, 13:57:01 »
Lucas utknął w studni. Miał nadzieję, że nie na dobre, a widok zmasakrowanego rycerza naprawdę wzbudzał grozę. Promień nadziei pojawił się jednak, gdy mściciel dojrzał wiadro, przymocowane do dość solidnego szunra. Była okazja, aby spróbować wspiąć się po nim na górę. Siła mięśni Lucasa mogła zostać teraz wykorzystana w 100%. Schował on broń do pochew, następnie chwycił rękoma sznur, upewniając się, że wytrzyma obciążenie ciała rycerza. Potem zapierając się na dłoniach wskoczył na wiadro i rozpoczął wspinaczkę w górę, licząc, że wydostanie się ze studni i dowie się, co tak naprawdę stało się, gdy stracił światło.

//Przepraszam za zastój, nie było mnie na weekend.

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #95 dnia: 27 Kwiecień 2015, 15:58:08 »
Funeris zszedł na sam dół, cały czas mając przeświadczenie, że towarzysze podążają za nim. Pokonał ostatnie stopnie krętych schodów i znalazł się na kawałku wolnej przestrzeni, która przechodziła w krótki korytarz i dalej jakąś salę. Gdy stanął na samym dole, czekał chwilę na resztę, lecz nikt się nie pojawiał. Mijały nieznośnie długie sekundy wyczekiwania, gdy spoglądał to na schody, to na korytarz, nie wiedząc skąd ma się spodziewać czegokolwiek. Zebrał w sobie szczyptę magicznej energii, skumulował ją w lewej dłoni i uniósł ją nad głowę, wypowiadając słowo Elisash. Dracoński wyraz zadziałał jak katalizator i po chwili nad aniołem pojawiła się niewielka migocząca kula, która rozświetlała najbliższą okolicę. Funeris nie dostrzegł niczego szczególnego w najniższym poziomie schodów, korytarz też wyglądał zwyczajnie. Na schodach, gdzie przed dosłownie sekundami stali jego towarzysze, jego przyjaciel i ukochana, nie było teraz nikogo. Widział wyraźnie pnące się w górę stopnie, lecz nie mógł za nic w świecie spostrzec nawet śladów tych, z którymi tutaj przybył. Jakby zniknęli, wyparowali, bądź po prostu zmienili zdanie i teleportowali się do domów. Niezbyt rozumiejąc, pochwycił mocniej Nelthariona, wyglądając za załom, badając przejście. Uznał, że nie ma co mitrężyć i ruszył w głąb. Po ledwie kilku metrach skręcił łagodnie w prawo i wyszedł do okrągłej sali, która musiała robić za coś w rodzaju kantyny, gdyż znajdowały się tutaj rzędy ław i niewielka wysepka gospodarcza, gdzie pewnie rozdawano posiłki. Na ścianach wisiały insygnia królewskich oddziałów szturmowych, tzw. "pacyfikatorów". Hetman koronny zawsze posyłał ich do boju, gdy trzeba było stłamsić jakieś zarzewie konfliktu, zrównać z ziemią zbuntowaną wioskę, czy przejść szturmem przez zdobyte już miasto. Byli świetni w grabieniu, paleniu, gwałceniu i rabowaniu. A teraz siedzieli tutaj wszyscy, czekając jakby na kogoś.
- Patrzcie, obudził się wreszcie - powiedział setnik pacyfikatorów, wstając zza swojej lawy i podając Ci prawicę. Zaprowadził do siebie i wskazał wolne miejsce tuż obok siebie, pośród elity oddziału, najzajadlejszych wojowników królewskiego wojska jego wysokości Meaneba.
- No, opowiadaj, mistrzu - powiedział jeden z nich, ten łysy z szarfą przewiązaną wokół szyi. Chudy, żylasty, o dziwnych oczach i nieprzyjemnych uśmiechu. Oblizał się nieznośnie i puścił oczko w stronę kumpla z prawej, który szturchnął go przyjacielsko.
- O czym, panowie? - odezwał się wreszcie Funeris, nie bardzo rozumiejąc co się tutaj dzieje. Obrócił się za siebie i popatrzał po sali, próbując rozeznać się w tej dziwnej sytuacji. Instynktownie już skręcił nieco barkami, żeby skrzydła nie przesłaniały mu widoku, lecz... nie miał skrzydeł. Serce na moment mu stanęło, przestając pompować krew do całego ciała. On tylko spokojnie, nie dając po sobie niczego poznać, odwrócił się w stronę kompanii. Zbladł nagle, czując przerażenie.
- No o tym, jak torturowałeś i gwałciłeś tę szlachciankę. Jak jej tam było? Pantarii? Antarii? No tego Wieczorka - rzucił dowódca. Ryknął śmiechem, a za nim ryknęła cała kompania. Po chwili cała sala nie mogła powstrzymać się od gromkiego i szczerego rozbawienia, uderzając pięściami w stoły i domagając się opowieści. Funeris nie rozumiał nic, w głowie miał pustkę.



- Spokojnie, skarbie, spokojnie. To musiała być jakaś iluzja, pewnie potężna, ale tylko iluzja. Jesteś teraz tutaj ze mną, nic Ci się już nie stanie, obiecuję. - Przytulił swoją narzeczoną i tak jak to miał w zwyczaju, okrył ją swoimi skrzydłami. Evening poczuła się przez moment bezpieczna, odseparowana w tym kokonie od reszty świata, od całego tego zła dziejącego się wokół. Po krótkiej chwili błogości poczuła jednak, że coś jest nie tak. Od Funerisa biła miłość, ale było to uczucie jakby blade, na swój sposób rozgrzane do czerwoności, ale dziwnym blaskiem. Nie było to to samo, co czuła, gdy spędzali we dwoje długie wieczory, leżąc w ciepłej pościeli, rozmawiając albo nie odzywając się w ogóle, delektując się sobą. Czuła jakiś dziwny dystans, sztuczność. Nie potrafiła tego nazwać.



Lucas chwilę wspinał się na sam szczyt, regularnie pokonując kolejne metry liny. Szczyt studni był coraz bliżej, zakonnik czuł już świeży oddech nocnego nieba na swojej twarzy. Niebo gwieździło się przepięknie, rozświetlając nieboskłon tysiącami niewielkich światełek. Człowiek wreszcie wygramolił się na sam szczyt, przewiesił przez ocembrowanie i runął jak długi na zieloną trawę porastającą ziemię wokół. Z przymkniętymi oczami, wyrównując oddech, uderzyła go wrzawa. Wrzawa wiwatującego tłumu, który skandował imię Lucasa Paladina, czempiona turnieju. Rycerz otworzył nieśmiele oczy i spostrzegł, że znajduje się na trawiastym placu. Wokół niego zbudowano trybuny, na których siedzieli ubrani kolorowo ludzie, wiwatujący i cieszący się. Jedli obwarzanki, trzymali kufle piwa i miodu. Wszędzie paliły się pochodnie, a jarmark trwał w najlepsze. W niedalekiej odległości od Lucasa, dosłownie do jakieś dziesięć metrów, znajdowały się inne studnie, z których zaczęli wychodzić inni odziani w stal rycerze. Nieco zawiedzeni,  że to Lucas wydostał się pierwszy, mimo wszystko radowali się. Jeden z nich podszedł do niego od tyłu, klepiąc go po ramieniu i mówiąc serdecznie:
- No, przyjacielu. Myślałem, że tym razem Cię pokonam. - Tego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Spokojny, wyrachowany, obyty. Głos serdecznego kompana, przyjaciela, brata zakonnego. Gdy odwrócił się w jego stronę ujrzał najpierw stalowy napierśnik z wymalowanym nań Radawnem, herbem rodu Venatio, a potem twarz samego Funerisa, którego ślepe oczy zdradzały przerażającą pustkę i nicość. Rozgwieżdżone niebo nad ich głowami miało w sobie więcej życia niż te blade i nieznośne spojrzenie wielkiego wojownika.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #96 dnia: 27 Kwiecień 2015, 18:58:49 »
Słowa anioła były pokrzepiające. Kontrastowały ze wszechobecnym złem i ponurą atmosferą starego młyna, z podziemiami emanującymi potężną, magiczną energią. Evening wciąż przeżywała te zmiany scenerii w jej głowie. Wszystko przyjmowała z dystansem. Wiele by oddała, by znaleźć się teraz w domu, z kufelkiem pełnym ciepłej herbaty w dłoni, w całkowicie realnym otoczeniu, nie będąc nękaną przez okropne wizje. Lecz nie po to trenowała swą duszę i ciało przez te kilka lat, by leniuchować w domu i nie być pożyteczną. Posługa bractwu była jej celem i przypominała to sobie w chwilach zwątpienia. Wychowana przez rodziców w taki sposób, by nie być ciężarem, a pomocą. Nauczona, by stawiać opór złu i przysłużyć się w walce o najważniejsze sprawy. To kiełkowało w niej długo, lecz teraz mogła przyznać, że całkowicie się w tym spełnia.
Wtulona w Funerisa, jak wiele razy przedtem, czuła ukojenie i spokój. Choć potem zdawało jej się to dziwne... Nie były to takie same, identyczne uczucie, jakich doświadczała wcześniej... Zasmuciła się nieco, ale winę zrzuciła po prostu na panującą tu aurę. Odsunęła się o kilka centymetrów by spojrzeć w jego mgliste oczy.
Zdała sobie sprawę, że zaszła w nim spora zmiana po wydarzeniach, które miały tu miejsce. Nie miała jeszcze okazji dowiedzieć się, jak bardzo wpłynęło to na jego psychikę i jak głębokie blizny na niej zostawiło. Od jego powrotu minęło niewiele czasu - wystarczająco by dojrzeć przemianę, ale niewystarczająco, by ocenić jej dalsze skutki.
-Już wszystko w porządku-przyznała, choć jej wzrok wędrujący po jego twarzy był dość podejrzliwy, a przynajmniej pełen niepokoju.
« Ostatnia zmiana: 27 Kwiecień 2015, 19:00:57 wysłana przez Evening Antarii »

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #97 dnia: 27 Kwiecień 2015, 19:26:19 »
...



Funeris uśmiechnął się na te słowa, głaszcząc ją po policzku. Ucałował w czoło i schował miecz do pasa. Patrzył się głęboko w oczy kobiety, starając się ją uspokoić, a po chwili zbliżył swoje usta do jej ust, zaczynając całować. Evening poddała się na początku, a on kontynuował. Objął ją znowu, przycisnął do siebie. Jego wargi szukały jej warg, nie dając jej wytchnienia. Po krótkiej chwili zapomnienia kobieta poczuła, że Funeris robi się agresywny. Była coraz mocniej przyciskana do jego ciała, jej piersi były zgniatane przez jego tors, a jej zaczęło brakować tchu. Już nie namiętne, ale raczej natarczywe pocałunki nie dawały jej chwili wytchnienia, a ona czuła coraz większy mrok bijący do mężczyzny stojącego przed nią. Brak tlenu i coraz mocniejszy uścisk w klatce piersiowej zaczął tłumić postrzeganie. Evening sukcesywnie zaczęła odpływać, dusząc się. Mężczyzna przed nią chciał ją zabić. I nie był to jej narzeczony.



...

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #98 dnia: 27 Kwiecień 2015, 20:49:54 »
Evening zdziwiło, że Funeris nabrał takiej ochoty na pocałunki akurat w takim momencie. Ale nie protestowała, tylko odwzajemniała pieszczoty. Owszem, było jej przyjemnie, lecz tylko przez chwilę. Poczuła nagle jak ukochany zaczyna ją dusić, nie pozwala złapać oddechu, trzyma mocno, by nie mogła się wyrwać. A ona zaczęła szarpać się rozpaczliwie, gdyż całkowicie straciła kontrolę nad sytuacją. Chciała się uwolnić z tego zabójczego uścisku, ratować się ucieczką, złapać choć jeden oddech.
To już nie był Funeris, raczej kolejna zła wizja i imaginacja. Może pewna forma demona, która przyjęła kształt i wygląd anioła.
Starała się go odepchnąć od siebie z całych sił, lecz zaczynało jej ich braknąć. Z braku tlenu, przyciśnięta do ściany, poczuła panikę i bezradność. Rozpaczliwie namierzyła jakiś punkt za ciałem przeciwnika, bo właśnie tym był teraz Funeris, a przynajmniej jego "sobowtór". Przy pomocy odrobiny boskiej energii przemieściła się tam, gdzieś za jego plecami. Po zmaterializowaniu wzięła głęboki życiodajny oddech. Potem pchnęła w mężczyznę telekinetycznym impulsem, który zwykłego śmiertelnika mógłby zwalić z nóg i przesunąć po podłożu o kilka metrów. Jak zachowa się "to coś" - nie wiedziała. Dobyła srebrnego miecza, czekając na rozwój sytuacji. Czekając aż okaże się, z czym właśnie ma do czynienia...

Offline Funeris Venatio

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 8062
  • Reputacja: 8788
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym więcej wiem, że nic nie wiem.
    • Karta postaci

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #99 dnia: 27 Kwiecień 2015, 21:19:03 »
Funeris siedział na ławie, nie wiedząc, co zrobić. Tyle nieznajomych mu twarzy przyglądało mu się teraz, bawiąc się w najlepsze i rechocząc do zatracenia. Gromki śmiech nie ustawał, trwał jeszcze kilkanaście sekund, może nawet i pół minuty. Funeris nie ruszając zbyt gwałtownie głową chciał rozejrzeć się po komnacie, sprawdzając jej wygląd. Trzy rzędy długich ław, mały niby barek, dwoje wyjść. Jednym tutaj trafił, drugim mógł teoretycznie się uwolnić. Nie miał pojęcia co go czeka za tymi wrotami tajemnicy, czego się może spodziewać i czy nie wpakuje się w jeszcze większą kabałę. Oceniał również ludzi siedzących wokół. ÂŻaden z nich nie miał broni. Byli w kantynie, zamkowym pomieszczeniu przeznaczonym do spędzania czasu przy piwie, gorzałce i jadle. To nie był plac ćwiczeń, ani kapitularz Bractwa ÂŚwitu, gdzie występowało się często w pełnym rynsztunku, pokazując się w pełnej krasie paladyna czy rycerza. Tylko on miał przy sobie swój rynsztunek, z tarczą na plecach i sztyletem za pasem włącznie. Dostrzegł, że kilku siedzących w kącie również było pod bronią, widocznie dopiero co wrócili do obozu, nie mając czasu zdać ekwipunku do kwater czy zbrojowni.
Myślał więc intensywnie, lustrując nieznanych mu towarzyszy, którzy zdawali się znać go nad wyraz wręcz dobrze. Gdy śmiechy powoli zaczęły ucichać, on już wiedział. Miał naprędce przygotowany plan, który za moment chciał zrealizować, wprowadzając go w życie. Wzrok kompanów wędrował znowu na niego, wyczekując rozpoczęcia opowieści. Mniej więcej w momencie, gdy ogarniająca jego duszę cisza osiągała crescendo, wybuchł. Pochwycił kufel dowódcy siedzącego obok niego i zdzielił go nim prosto w twarz. Tamten od razu zalał się własną krwią, odłamki wypalonej krzemionki dostały mu się do oczu, całkowicie odbierając wzrok, raniąc cały wstrętny pysk. Reszcie zajęło nieco zbyt długo zrozumienie tego, co się właśnie wyprawia. Funeris zdążył już podnieść się z ławy, wyrzucając ją samą przed siebie telekinetycznym impulsem wspomaganych potężnych odepchnięciem pancernego buta. Neltharion był już w jego prawej dłoni, Radwan zaś miał przewieszony przez lewe ramię. Chlasnął na odlew w stronę tych za nim, rozłupując za jednym cięciem kilka łbów. Cała sala podrywała się właśnie z miejsc, rycząc przeciągle i ruszając na niego. Rębacze pod bronią zablokowali wyjście, do którego miał zamiar się udać. W plecy ktoś zdążył go zdzielić niewielką ławkę, na której siedział, więc anioł stracił nieco równowagę. Odepchnął napastnika z lewej, drugiego zdzielił tarczę po głowie, trzeciemu miażdżąc grdykę szpicem swoją rycerską blachą z wymalowanym złoto-czerwonym herbem. Chorągiew kościelna splamiła się krwią, a zaraz do niej dołączył i Neltharion. Funeris nie przejmował się finezją, w końcu przeciwnicy nie mieli osłon i oręża. Rąbał przed siebie i za siebie, chcąc sięgnąć jak największą ilość przeciwników. Ci w pewnym momencie stanęli, nie podchodząc bliżej, gdy Funeris dwukrotnie wrzasnął przed siebie Izeshar!, spopielając następnych.



Evening odzyskała wolność i stopniowo odzyskiwała tlen. Funeris stał przed nią, właśnie podnosząc się z kolan, na które posłała go jego własna narzeczona.
- Już mnie nie kochasz, Wieczorku? - spytał się szyderczo, brzmiąc strasznie, zimno, roztaczając aurę zepsucia. Anioł Zartata emanował tak mroczną energią, że nawet kompletny laik zauważyłby, że jest to tylko powłoka. Misternie przygotowana, w środku której drzemało zło. Evening czuła bardzo wyraźnie, że było to zło potężne. Obrazu grozy dopełnił fakt, że baron Venatio stanął w ogniu. W zimnym, nieprzyjemnie migoczącym i mamiącym zmysły ogniu, paląc się od wewnątrz i na zewnątrz. Pióra na jego skrzydłach zmieniały barwę na czarną, on sam również ciemniał. Jego karnacja przybierała kolor popiołu, pokrywając całego jego ciało. Napierśnik z szarej rudy rozpękł się, upadając na posadzkę w chwili, gdy korpus Funerisa powiększył swoją objętość. Jego tors przecinały migoczące na czerwono żyłki, w których tętnił żywy ogień.
- Nie przytulisz mnie?

//Przeciwnik ma pełne statystki Funerisa (dostępne w mojej karcie postaci). Do tego po prostu płonie na 25 punktów obrażeń od ognia.



...
« Ostatnia zmiana: 27 Kwiecień 2015, 21:36:23 wysłana przez Funeris Venatio »

Forum Tawerny Gothic

Odp: Dziękuję Ci - Krew i ÂŁzy
« Odpowiedź #99 dnia: 27 Kwiecień 2015, 21:19:03 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything