Schodzili schodami w dół, cały czas trzymając się razem, będąc bardzo blisko siebie. Po niespełna minucie Funerisowi zgasło światło, dosłownie. Kula energii pulsująca nad jego głową po prostu przestała dawać światło i rozpłynęła się w powietrzu. On sam zdziwił się nie na żarty, gdyż nie wydał takiego rozkazu swoimi myślami. Odwrócił się delikatnie w stronę idącego za nim Wieczorka, palcem wskazał sufit, potem siebie i pokiwał głową na znak, że to nie on. Szli jednak dalej, pokonując kolejne stopnie. Robiło się coraz cieplej, lecz nie było widać końca tej wędrówki w nieznane. Wszyscy odczuwali niepokój i jak na zawołanie przystanęli, gdy idącemu na końcu Lucasowi również zgasło światło. Po kilku sekundach, zanim ktokolwiek się odezwał, to samo stało się u Evening.
Funeris już miał się coś powiedzieć, gdy przed nim, jakby na samym dole spiralnych schodów, zamajaczył jakiś blask. Ostrożnie i nie wydając żadnego dźwięku ruszył więc w dół, spodziewając się, że reszta też to widzi i postąpi tak samo. To była kwestia pewnie piętnastu, może dwudziestu stopni.
Evening przestraszyła się nie na żarty, serce zabiło jej mocniej. Nie wiadomo czy chciała się w jakikolwiek sposób odezwać, ale po niecałych dwóch sekundach kula światła w jakiś niewyjaśniony sposób powróciła nad jej głowę, na powrót rozświetlając okolicę. Panna Antarii stała sama nad brzegiem podziemnego jeziora, otoczona przez morze zardzewiałych mieczy wbitych na sztorc w ziemię. Mieczy ociekających cuchnącą krwią.
Lucas za moment odzyskał swoje światło, zanim jeszcze zdążył na dobre zarejestrować, że mu zniknęło. Miał właśnie nogę w górze i miał pokonać następny schodek, lecz nagła zmiana oświetlenia sprawiła, że poleciał do przodu, tracąc na moment równowagę. Jego ciało przeważyło, buzdygan pociągnął go do przodu i zakonnik po prostu zaczął spadać. Z wielkim hukiem i jeszcze potężniejszym bólem gruchnął o krzywe kamienie wyściełające starą i od dawna wyschniętą studnię. Niebo nad jego głową upstrzone było niezliczonymi gwiazdami, brak chmur umożliwiał ich idealną obserwację. Lucas nie był sam. Tuż obok niego leżało rozcięte w pasie, przegniłe i strasznie śmierdzące ciało mężczyzny. Mężczyzny w srebrnej zbroi paladyna Bractwa ÂŚwitu.