//: Rozpisałem się, proszę mnie nie zbijać.
Progan trzymał w dłoni łuk, na łuku nałożona była strzała. Naciągnął, wymierzył. Nie był świetnym strzelcem, łuk był mimo wszystko dla niego obcym narzędziem. Progan wolał nieść pomoc, niż zabijać. Czasem jednak pomoc objawiała się w eliminacji zagrożeń. Zauważył wiwernę atakującą wodza, druga czaiła się na Aragorna. Znał moc dracona, jednakże patrząc na przepasanego opaską na biodrach uznał, że nawet Wielkie Mzimu mu nie pomoże z gadem. Progan chociaż był zwykłym pyłem, pokornym sługą Matki Ziemi, musiał działać. Zabijam tylko dlatego, że zagraża nam śmierć pomyślał. Wymierzył. Celował w korpus, głowa była zbyt ruchliwa. Z ksiąg o anatomii płazów i gadów czytywanych w klasztorze magów pamiętał jak zbudowane są te stworzenia. Wymierzył nad mostkiem. Pomiędzy szyją a stawem przedniej kończyny. Strzała powinna dotknąć serca. Wybacz dziecko Ventepi, wybacz mi Pani... Wypuścił strzałę gdy gad na chwilę znieruchomiał. Cięciwa zasyczała, łuk szczęknął a strzała pomknęła z zawrotną prędkością w stronę gadziny.
27-1=26 żelaznych strzał