Raczej nie mógł zbytnio oponować przeciwko nader obfitemu datkowi. A co on, żebrak jakowyś?! Krytycznie obejrzał komiczną sumę, zaklął pod nosem bardzo, bardzo szpetnie, ale jednak skrył ją należycie w sakiewce. Zaprawdę lepiej, gdyby nie dawał Isteddowi tak podłej zapłaty. To było zdecydowanie poniżej pasa, choć z drugiej strony i tak malutka suma mogła w przyszłości się mu przydać. Chociażby, żeby po raz drugi postawić Agawie piwo... mniejsza o to. Rad był z wykonania zadania, słowy innymi - ze swego wspaniałego kunsztu i zwinności. Jednakże stanął przed dość trudnym problemem. Już chciał o coś zapytać Stygę, kiedy ten wychodzić. Czy mu się przedstawił? Z pewnością jednak napomniał o Agawie... to winno wystarczyć. Odburknął tamtemu pożegnanie i przez chwilę zastanawiał się, co uczynić. Elrond pewno już załatwił sprawę w burdelu. Cóż uczynił? Być może od razu udał się do drugiej karczmy. A tutaj jakoś nie czuł się dobrze czekając na swego towarzysza. Przecież okradziony mógł zjawić się tutaj, a wtedy motłoch niechybnie wydałby go, że poszedł do góry, do komnaty o zniszczonych wrotach... nie, nie mógł tutaj czekać. Wstał i bez słowa wyszedł z budynku. I wpadł na dość dziwny pomysł. Podążyć zapragnął za zleceniodawcom! Niestety tamten sprytnie i zwinnie, jako-li złodziejaszek wtopił się w mroki miasta. Cóż mu pozostawało? Wytężył umysł w poszukiwaniu miejsca, do którego mógł się udać. I znalazł je wreszcie! Targ! Istniała również szansa, że może tam zawędrował staruszek. Skierował się tedy w głąb dzielnicy handlowej. Wędrował jednakże tylko ważniejszymi traktami. Nie chciał być napadnięty. Myślał zaś o tyłku i piersiach Agawy.
40 grzywien + 10 grzywien = 50 grzywien