- Dzięki! Bywaj tedy! - rzekł tamtemu i uradowany z otrzymanej wskazówki, gdzie znajdzie poszukiwaną karczmę udał się we wskazanym kierunku, mianowicie przed siebie. Rad był, że czasami istoty niespodziewane zapytane przez przechodnia udzielają mi prawdziwej odpowiedzi, nie zaś wyśmiewają, albo łżą. Miał bynajmniej nadzieję, że tamten go nie oszukał... ale jaki miałby w tym zysk? Jedynie rankor sobie by mieszczanin biedny zrobił. Istedd porzucił owe zastanowienia na dalszy plan. Wytężył słuch i zajął się słuchaniem odgłosów karczemnych, mianowicie pijackich pieśni, bliżej nieokreślonych nawoływań czy wyzwisk, beknięć i czknięć. Te ostatnie najtrudniej byłoby wyłowić ze zgiełku, toteż skupił się głównie na tonacji pieśni i tym podobnych pierdołach. Przypomniał sobie na pocieszenie piersi i tyłek Agawy.