I ogrodnik zajmował się roślinami! Nie zdziwiło go to wcale. Jednakoż zdziwiło go co innego. Coś, co wielce go uradowały, gdyż zasmucał się prawie całą drogę tym, że boli go stopa. Przy ogrodniku stał bowiem staruszek, którego znał od niedawna. Niejaki Elrond, zacny towarzysz, który zwał siebie Grzmotosławem czy jakoś tak. Uśmiechnął się jako-li wilk na ów widok, ukazując biało-żółte zębiska.
- Witaj, przyjacielu. Cudem cię chyba odnalazłem. - stwierdził i mrugnął do tamtego nieznacznie. Naprawdę sprzyjała mu dziś Pani Fortuna, bowiem w ten oto prosty sposób rozwiązał kilka znaczących problemów. A te, z pewnością, w przyszłości dałoby się mu we znaki. Teraz już nie musiał szukać całej drużyny.