// Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci. Taki mamy plan i tako-li czynią nasze postaci. Wszystko bowiem zapisane jest u mnie, w niebie.
Istedd uznał (sądząc po zachowaniu Elronda), że nie ominie go długa, męcząca i niebezpieczna podróż. Wypadało więc... odpocząć, napić się i najeść na zapas. Postanowił tak uczynić, acz z tym wyjątkiem, że zabrał danie pozostawione przez grupkę najemników. Było już zimne i w niewielkiej ilości, ale jakowaś rekompensata to była, nieprawdaż? Wrócił do stolika, gdzie siedział Malavon. Rozejrzał się konsumując jednocześnie niesmaczne mięso popijane tłustym sosem. Niespodzianie jakowaś persona odezwała się nader niemile do... chyba staruszka. Właściwie nie był pewny, jednakoż i tak uznał, ze trzeba w to wcisnąć nos.
- Nie "co", a słucham. Jakiś problem? - zapytał znad talerza plując skrawkami jedzenia jak kartaczami i katiuszami.