Chatka jak wszystkie inne była mała. Była tam mała kuchenka, trzy pnie, dwa małe, które tworzyły krzesła wokół trzeciego, większego pnia, który był używany za stół. Zaraz po wejściu był stół, na nim leżały kawałki starych płyt, zbrój, amuletów i innych rupieci. Leżało tam też równie dużo złotych naszyjników, pierścieni, kilkanaście sakw z pieniędzmi. Za stołem zaś obok krzesła stała komoda i szafa, a między nimi pokaźna skrzynia. Wykonana była w całości z metalu i kamienia. Mechanizm zatrzaskowy nie pozwalał otworzyć skrzyni inaczej niż za pomocą odpowiedniego klucza. Natomiast przed krzesłem, za stołem stał ubrany w skórzany kubrak mężczyzn. Był koło czterdziestki. Był czarnowłosy, dość krótki ścięty. Twarz była typową twarzą rozbójnika, który widział już zbyt wiele, by okazywać emocje.
- A no to witamy w obozie Dona. Jestem Jan Vion, prawa ręka Dona. Dobrze żeście się wywiedzieli. Jeśli chcecie, to zarobicie tutaj całkiem sporo. Mamy złota od cholery. Ale nic za darmo. Trzeba będzie się trochę napracować. Jest w tym obozie wiele do zrobienia, wiele spraw w których można się przysłużyć. Wystarczy pochodzić i pogadać z ludźmi. Na pewno będą mieli wam coś do roboty. W razie pytań, zapraszam do mnie. Ja na razie nie muszę się martwić o żadne akcje, mamy dość dużo roboty na wykopaliskach. A i muszę coś wymyślić, bo myśliwi skarżą się, że w obozie ciężko o strzały... Eh... Coś chcecie jeszcze?