- Na pół? Z tym kawałkiem kija? Zatłuką mnie. - pomyślałem na słowa Diomedesa. Gobliny były spore, dwumetrowe istoty z calkiem konkretna bronią. Ja zaś nie byłem mistrzem fechtunku, czy zwykłego okładania kosturem po głowie. No i właśnie. Kostur, kontra topór. Optymistycznie
- Na pół. - odparłem, zaciskając mocniej pięści na rękojeści. Przecież bym nie zwiał, nie ja. Szybko się schyliłem i podniosłem mały kamyk. Cisnąłem nim w jednego z gomblinów zwracając na siebie jego uwagę. Gdy szedł w moją stronę, energię miałem już pobraną i gotową do inkantacji. Gdy goblin zamachnął się na mnie, wypowiedziałem:
- Ruush Iltuosh Elesh, Elysh Iaash Gresh Arishesh - nagle, z chwili na chwilę goblin słabł. Jego ruchy były ociężałe, działał powoli i tak też reagował. Jego dusza wypalała się. Zamach toporem sie nie udał, i broń opadła na wpół bezwładnie. Wtedy ja uderzyłem kosturem poziomo, głownia celując w głowę goblina. Potężny cios zachwial jego równowagą. Jednak on zrobił jeszcze kilka kroków, odsunąłem się szybko unikając kolejnego ciosu. Teraz szybki zamach od prawej do lewej, z głownią lądującą na udzie goblina. Cios nz pewnością zabolał, uszkadzając tkankę mięśni. odbiłem kosturem w drugą stronę, wykonałem ponowny zamach i tym razem uderzylem w kolano od tyłu. Noga goblina zgięła sie autmatycznie co ja szybko wykorzystałem i silnym pchnięciem w klatkę piersiową powaliłem przeciwnika. Automatycznie jedną ręką puściłem kostur i dobyłem sztyletu zza pasa. Dynamicznie podszedłem do leżącego tyreńczyka i nachylając się podciąłem sztyletem gardło. Rozcięte tętnice zapewniły soczystą dawkę krwi w stylu mocno przypominającym fontannę. Diomedes z dwoma innymi goblinami uporał się znacznie szybciej. Teraz pozostał ostatni, pędził już na mnie w dzikim szale. W ostatniej chwili, zdążyłem tylko zrobić krok w bok, a topór goblina opadł szybko, ciągnąc go do przodu, ja uderzyłem dodatkowo kosturem w plecy. Z pewnścią nim zachwiało. Ale też wściekł się porządnie. Machał swoim toporzyskiem jak oszalały. jedyne co mogłem zrobic, to cofać się. W pewnym momencie odchylilem sie mocno do tyłu, gdyż w innym wypadku, mielibyśmy uroczy pokaz dekapitacji nowicjusza gildii magów. Zrobiłem też krok w tył i to o jeden krok za dużo. Zawadziłem o wystający z ziemi kawał głazu i wyrżnąłem na plecy. Goblin chyba szykował się do kolejnego ataku...
- Diom!
1/4
Czar to duchowe wypalenie z Urangolu jakby co.