A gdzieś tam, na skraju polanki siedział samotny elf. Pod rozrośniętą leszczyną, na płaszczu zdobytym jakiś czas temu wpatrywał się to w ciemniejące niebo, to w ogień płonących kłód, a to znowu na bawiących się towarzyszy. Nie był bynajmniej typem samotnika, a wręcz przeciwnie bardzo lubił kontakt z innymi jednak w tym szczególnym miejscu nie potrafił się odnaleźć. Był zwyczajnie obcy...
Brakowało mu współbraci z Zakonu Zartata, z nimi zawsze mógł odnaleźć wspólny język, temat rozmów czy nawet wspólnego milczenia, a tu? Tutaj nawet milczenie mogłoby się nie udać, ÂŁowcy znali się bardzo dobrze, widać było, że tworzą zgrany zespół. Jedyna współczłonkini Bractwa - Patty, również w jakimś sesnie związana była z ÂŁowcami, a Zeleris jak zdążył się dowiedzieć był starym znajomym, dla którego łowcy byli prawdziwymi przyjaciółmi...
- Ehh elfie, elfie... Zachciało Ci się wypraw... - westchnął kręcąc z politowaniem głową.