Wiedziałem, że znak do Zelerisa był znakiem rozpoczęcia ataku magicznego. Postanowiłem wspomóc dracona, ukazując potęgę magii demonów. Magii której nikt tutaj nie znał. Jedyną istotą, która także nad nią panowała był wampir Gunses. Dawało mi to poczucie pewnego indywidualizmu. Widząc poczwarę pozwoliłem dać upust emocjom. Furia, złość, podniecenie, chęć mordu, ataku, czegokolwiek, by tylko zabijać. Opracowany schemat impulsów i emocji pozwalał przepełnić demoniczne ramię energią. Ten świecił teraz przecudownym blaskiem. Dziś jednak, postanowiłem wytrzymać te kila chwil dłużej. Naładować go jeszcze mocniej. Małe wyładowania już przeskakiwały pomiędzy palcami. Dłuższe wstrzymywanie się mogło okazać się niebezpieczne. W ostatniej chwili, jednym impulsem myślowym dałem rozkaz do ataku. Wyrzuciłem ramię przed siebie prostując je, a z niego pomknęło w stronę smoka potężne wyładowanie elektryczne w postaci pioruna. Co więcej byłem w stanie kontrolować czas ataku. Utrzymywałem je rażące bestię jeszcze przez kilka dobrych sekund. Obrażenia były teraz najważniejsze.