-Wszyscy?- zapytał Marcel Kwin mężczyznę, który stał za Zeyfarem.
-Tak, osobiście podawałem...- odrzekł nie kryjąc obawy i jakby zdziwienia. Nie znaczy to oczywiście, że nie miałby teraz oporów w zabiciu jednego z was, a choćby i wszystkich.
-Dobrze! Przygotujcie ich ekwipunek i... nie przeszkadzajcie mi.- zakończył rozmowę z nimi Kwin. Ludzie wyszli, a odgłos ich kroków szybko ucichł za drzwiami.
//Zaczynamy mielenie.
-Ergard i Zeyfar: wierzycie w każde słowo Marcela Kwina, to co mówi staje się dla Was światem rzeczywistym.
-Diomedes: zaczynasz rozumieć, że gówno, w które wpadliście jest głębsze niżby wskazywały na to pozory. Tym bardziej, że Ergard i Zeyfar są tutaj jedynie ciałem.
-Cieszę się, że tak sławni bohaterowie, członkowie samej 42 Jagerbóbrkommando zjawili się w Królestwie ÂŚlimaków! Jestem król Marcel ÂŚlimak i pragnę was powitać w moim skromnym gabinecie.- zaczął życzliwie Marcel Kwin (dla Ergarda i Zeyfara już król).
-Mam nadzieję, że podróż nie minęła wam w trudzie, choć wyglądacie na zmęczonych...- dodał wciąż widząc ślady po sznurze i pałkach swoich goryli.
-Niestety nie będziecie mogli teraz wypocząć, bo czas nagli! Podłe zastępy skurwysynów Barszczu grabią nasze uprawy i porywają małe jeszcze muszelki hen za granicę Brzozowego Zagajnika (Efehidon). Potrzebujemy was, waszej siły i tego, że nie znają was tutaj. - stwierdził z przejęciem Marcel.
-Proszę tylko o jedną przysługę, misję, którą przyjdzie wam spełnić! Zabijcie ich wszystkich! Wszystkie chędożone grzybole, które wejdą na ścieżkę moją i waszą!- zachłysnął się patosem Marcel.
-Obsypię was złotem...- dodał po krótkim westchnieniu.
-Ergard i Zeyfar decyzja wydaje się prosta. Macie już swój świat i raczej nikt go nie zmieni. Wedle tego musicie pomóc królowi.
-Diomedes widzisz, że jest to głębokie gówno. Marcel chce się wyręczyć kilkoma straceńcami, którzy nie wiedzą co robią. Zastanów się teraz co robić dalej, bo patrząc na swoich kompanów dochodzisz do wniosku, że pójdą choćby na koniec świata, aby dopaść Wojowników Szalonego Buraka