//Foch!
-Jak po imienianch u szwagra...- stwierdził krasnolud lustrując jednobarwną masę, która rozpościerała się wokół. Strącił prędko strzały, które utkwiły w tarczy, obrócił młot w dłoni i umocował za pasem. Rękojeść nadal emanowała ciepłem, którym przesyciła je walka i wirtuozja walki Domenica. Tarczę przewiesił brodacz przez plecy i ruszył przed siebie. Wszak zawsze, choćby w najgorszej norze, musiał być punkt dowodzenia.