Fort od wewnątrz wyglądał jak każda dobywana twierdza. Rozrzucone w nieładzie, walające się po kamieniu fragmenty zbrój, gobeliny i wszelkiego rodzaju odłamki drewna. Nie wiedzieć skąd wypływała woda, czego nie można powiedzieć o krwi. Krasnolud kroczył przez pobojowisko i szukał cholernego monolitu, celu całej ekspedycji. Z wysokości obrazów gapili się na niego kapłani, rycerze i szlachta, która najwyraźniej wspierała sektę, z którą przyszło walczyć. W głównej hali drogę brodacza przeciął wystraszony chłopak, 14 lat, nie więcej. Domenic przykuł jego uwagę na tyle, że w swoim amoku zatrzymał się.
-Poszedł!- warknął nań brodacz, a tamten aż podskoczył i rzucił się w niewiadomym kierunku, krasnolud stracił go z oczu za pierwszą wnęką.
Drzwi rzecz jasna były opatrzone kłódką, zamknięte na dobre. Pod obuchem młota wszystko jednak jest jeszcze lepsze.
//-Domenic- przeszukuję skrzynie
//MG-znajdujesz maga rzucającego kulę ognia
-ÂŁaaaaaaaa!1!!11jedenone- krzyknął krasnolud odepchnięty mocą zaklęcia. Płomień roztrzaskał się na twarzy barona van Ricke, którego portret wisiał w holu. Gobeliny i meble rozżarzyły się i powoli stawały w płomieniach. Krasnolud przerzucił się na brzuch i wstał prędko. Nie na tyle by ognista strzała nie pomknęła w jego kierunku i zatrzymała się na tarczy osłaniającej plecy Domenica kiedy ten się podnosił.
I na widok tego uśmiechu wymiękają nawet najbardziej zatwardziałe serca. Nie tylko niewieście. Furia z jaką krasnolud rzucił się na kapłana mogła być porównywana z impetem kamienia ciśniętego trebuszem w basztę. Uderzenie młotem w trzewia opatrzone głuchym łupnięciem z potężnym głazem opadającym z klifu. A krew cieknąca spod szaty zawsze będzie krwią. Zgięty wpół, ogłuszony kapłan nie protestował nawet kiedy uniesiony nad głową krasnoluda młot opadł. Obuch zdruzgotał kręgosłup i wygiął ostatniego strażnika fortu w nienaturalnej pozie, zapewne pełnej konwulsji. Tylko trzask kości nie byłby zaskoczeniem dla letniego wojownika.
Biały twór, ekspresja życia i energii witalnej. Pożądana przez każdą istotę śmiertelną, której lata nie pozwalają ostatecznie nacieszyć się egzystencją i cudami otaczającego nas świata. Jakże płytkie i bezwartościowe dla istot długowiecznych, które zaznają wszystkiego, a więc... niczego. Jednak i one chciałby ostatecznie zgłębić tajemnicę życia, pozostawiającą nadal nieodkryte karty swojej natury. Bo wszak to naturalna magia zawarta jest w monolicie życia zdobiącym konserwatorium kapłana Fiodora.
Cztery kufry w rogu wyglądały równie magicznie i pociągająco jak monolit. I również rozwiązywały zagadki istnienia.
Kapłan dzikiego płomienia wyposażony w:
Nazwa odzienia: Szata
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: szata
Wytrzymałość: 6
Opis: Uszyta z 100 sztuk Gelrothu, chroni maga przed odpryskami jego własnych zaklęć.
Ponadto zatrzymuje naturalną temperaturę ciała niezależnie od temperatury otoczenia.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich
Magia:
Naurangol
I Stopień Wtajemniczenia:
- Ognista Strzała
- Ognista Aura
- Lekkie Leczenie
II Stopień Wtajemniczenia:
- Kula Ognia
- ÂŚrednie Leczenie
Atrybuty wyuczane
+ Spirytyzm
+ Rytualizm
+ Projekcja Astralna
+ Koncentracja
+ Medytacja
+ Teleportacja
+ Alchemia
+ Telekineza
Biały człowiek:
- Potencjał magiczny
- Potencjał chemiczny
- Ciało z gliny
- Ulubieniec bogów
- Bystry umysł