Idąc za bandytą, ani na chwilę nie opuściłeś Wielkiego Bazaru. Okazało się, że Mały Matt przesiadywał w tej dzielnicy, w jednej z karczm. Podążając za swoim celem, dotarłeś w końcu do niewielkiej tawerny będącej budynkiem parterowym. Lokal nie wyglądał zbyt imponująco, jednak przed nim rozstawiono kilka stolików gdzie goście mogli pić piwo ciesząc się jednocześnie ciepłem Veris. Teraz, okupowany był tylko jeden stolik. Siedział przy nim niziołek i jakiś mauren. Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Nizioł energicznie gestykulował, jednak czarnoskóry zachowywał kamienną twarz. Wokół kręciło się sześciu uzbrojonych ludzi, pewnie obstawa.
-Szefie!- Zawołał ten, którego śledziłeś. Zwracał się do niziołka.
-Nie teraz!- Odparł tamten skrzekliwym głosem. -Nie widzisz, że mam ważnego gościa?
Słysząc te słowa, bandyta spuścił głowę i pospiesznie się wycofał.
//Na koniec podsumuję ile zarobiłeś i straciłeś, bo teraz się pogubimy.