Powoli acz z determinacją sięgłem za plecy gdzie znajdowało się najdłuższe i najbardziej majestatyczne ostrze jakie posiadałem, Katana Pustynnej Żmiji.
-Miałem was tylko sprawdzić, ale skoro już mi grozicie to chyba nikt się nie obrazi jak przetrzebie trochę wasze szeregi !
mówiąc to chwyciłem swoją Katanę oburącz i ruszyłem na napastników.
Oboje byli na to przygotowani, tylko że człowiekowi podrzucanie sztyletem nie wszyło na dobre, zanim zdążył ponownie go złapać i poprawnie przygotować się do akcji byłem już przy nim z ostrzem nad prawym uchem, ciąłem z zamiarem pozbycia się natrętnych gości, już po chwili klinga była skierowana ku ziemi, nie było słychać nawet świstu, jednak bandyta zdołał uskoczyć przed śmiertelnym ciosem i wylądował na klęczkach.
Nawet nie zauważyłem kiedy niziołek gdzieś się ukrył.
Kiedy Człowiek się podnosił, próbowała przebiec obok mnie dziewczyna z kruczoczarnymi włosami, na jej twarzy malowała się niepewność, całe szczęście że miałem w dłoniach katanę. Uderzyłem ją pchnięciem rękojeści w sam mostek co sprawiło że dziewczyna skończyła na brudnej brukowej drużce walcząc o oddech.
Wen do szarży przystąpił człowiek jednak już nie ze sztyletem ale z mieczem, Przyciągłem głonie wraz z kataną poniżej bioder z ostrzem pod lekkim kontem skierowanym ku górze, przystąpiłem do parowania.
Bandyta zamachną się, nie było widać w jego sposobie walki jakiejkolwiek finezji, szybkim ruchem sparowałem uderzenie,po czym uklęknąłem, jednak tym co przyprawiło mnie o ciarki było to że zarówno moja broń jak i miecz bandyty odleciały w różne strony, I to wtedy zauważyłem za placami niziołka, gdybym zauważył go chwilę później z czaszki został by mi placek. Chciałem pchnięciem załatwić sprawę jednak coś przeszyło mój umysł
Kurwa moja Katana ! A Spaike mówił, Nie paruj !
To właśnie temu wypełza robal jeden
Wtedy przypomniałem sobie inną lekcje, Kiedy niziołek miał już uderzać młotem wymierzyłem moją dłoń w jego szczękę, tak jak bym chciał przywalić mu sierpowego, podczas tego przedsięwzięcia ruszyłem gwałtownie nadgarstkiem, 20 centymetrów zatopiło się w jego głowie przychodząc przez szczękę, zdążył wypluć trochę krwi, po czym padł powodując iż moja ukryta broń, cała opływająca we krwi ukazała się drugiemu przeciwnikowi.
Nie miałem jednak czasu się tym przejmować, widząc że przeciwnik rozproszył się śmiercią towarzysza zyskałem czas aby schować ostrze, pociągłem za wystający fragmencik co spowodowało że ostrze wróciło na prowadnice.
Mogło by przeszkadzać w dalszej walce.
Sięgnąłem do pasa po najkrótsze, ale równie niezawodne ostrze jakie miałem, Krzyk.
Wstałem z kolan kiedy bandyta rzucił się do ataku trzymając w ręce sztylet, całe szczęście parowanie wychodziło mi lepiej sztyletem niż kataną. Atakowaliśmy się na zmianę, kiedy ja parowałem on atakował, kiedy ja atakowałem on parował, szale się przechylały to w jedną to w drugą, raniliśmy się delikatnymi cięciami, czy to w bark czy to w tułów, żadna z ran nie była na tyle głęboka by którykolwiek z nas się choć zawahał, wydawało się że trwało do dłuższą chwilę choć w rzeczywistości trwało ledwie parę minut, udało mi się wytrącić mu sztylet kopnięciem, po czym raniłem śmiertelnie wbijając sztylet w oczodół. Pierwszy raz zdecydowałem się na takie rozwiązanie, i jak się okazało nie był to dobry pomysł, zrobiło mi się nie dobrze kiedy zobaczyłem rozbełtane oko bandyty. Jednak teraz mam pewność że z blondynką będę mógł porozmawiać na osobności.
-Wiec teraz powiesz mi jak masz na imię ?
Zaraz po zwróceniu się do dziewczyny podszedłem po katanę i schowałem ją za plecy tam gdzie jej miejsce