Dziewczyna wiedziała, że jest odporna na większość znanych trucizn, ale nie miała pojęcia czym dysponują te małe bestie. Logika podpowiadała jej, że powinna przygotować się na setki dotkliwych ugryzień i rzucić na pomoc pozostałym. Szanse na to, że jad jej zaszkodzi były raczej marne. Z drugiej strony, coś wewnątrz kazało jej zabierać się stąd jak najszybciej. Nie był to wrodzony lęk przed pająkami, czy nawet troska o własną skórę, której bezpieczeństwo zawsze było dla wampirzycy sprawą najwyższej wagi. To była intuicja, a tej Rikka dawno już nauczyła się ufać. Podejmując decyzję w ułamku sekundy, zabójczyni odwróciła się plecami do zwiadowców i niczym pantera pomknęła w górę drzewa tą samą drogą, którą zeszła na dół. Będąc już na wierzchołku skoczyła w noc i zmieniła postać wzbijając się wysoko w powietrze. Reszcie mogła tylko życzyć w myślach szczęścia. Razem z uwolnionym wampirem kołowali teraz nad lasem niecierpliwie czekając na znak od pozostałych. Rikka pogratulowała sobie sprytu, ale kto mógł przewidzieć podobną przeszkodę? Szybko powiedziała sobie, że więcej zrobić nie mogła i jeszcze szybciej w to uwierzyła. W każdym razie dobrze zrobiła, nie przywiązując się przesadnie do nikogo z oddziału.
Odgłosy bębnów nieprzyjemnie ją zaskoczyły. Dźwięk dochodzi z lasu? To możliwe? Swoim zwyczajem pewnie przygryzłaby w tej chwili wargę, gdyby w obecnej formie było to możliwe.