-Kenshin, ale ja nie widzę w tym sensu- przyznała. -Może i czas się tam zapętla, ale póki to nie ingeruje w nasz świat i w naszą rzeczywistość w zły sposób, to dlaczego mielibyśmy ryzykować nasze istnienia dla czegoś, co niby jest legendą, a niby prawdą. I nikomu nie robi to różnicy czy oni tam będą trwać lat sto czy dwieście, albo nawet tysiąc. Nie są tego świadomi, więc oni nawet nie wiedzą, że tam są...- przekonywała dalej. -To jest jakieś bezsensowne i absurdalne istnienie takiego tworu i bariery. Już lepsza byłaby dla nich śmierć albo ten wybór, nieważne jak dokonany: życie archaniołów czy kochanków, naprawdę nieważne. Byle by ta bariera nie powstała bo jest irracjonalna i przecząca zasadom logiki, a jednocześnie niektóre istoty w niej umierają więc jakiś czas musi tam być, bo skoro by go nie było, to jak mieliby umrzeć?-teraz to już zaczynało przechodzić w myślenie na głos, ale Eve chciała aby ork wiedział, co chodzi jej po głowie w związku z wieżą. -Niech tam tkwią, skoro była taka wola Barona. Dobrze, że nie mają wiedzy, że są tam zamknięci, że będą tam trwać wiecznie, ale nie wszyscy. Nie widzisz tych nieścisłości? Ze względu na nie właśnie nie zajmowałabym się tą sprawą, bo istnienie bariery przeczy wszystkiemu... to znaczy przeczy czasowi i przestrzeni, życiu i śmierci. Nie wiem jak to działa, jak potężny był baron by stworzyć taki twór genialny a zarazem jakoś ułomny.