Autor Wątek: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona  (Przeczytany 12198 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #80 dnia: 24 Marzec 2016, 00:18:09 »
Przytaknął.
- Zatem... zgodnie z rozkazem, do drogi. -Powiedział i w ciszy przewodząc orszakowi ruszył tuż obok Evening wskazując kolejne uliczki, którymi mają wydostać się z miasta.

Kierował was na wschodnią bramę, gdzie prowadziły kręte, ale szerokie alejki zakładów rzemieślniczych. W oddali dojrzeliście wielki łuk triumfalny zbudowany dla uczczenia osób i wszelkich istot ginących w co 100 letnich kataklizmach nawiedzających ten pierścień wysp. Nie był w żaden sposób szczególnie piękny... ot zwykły taki z rytami różnych istnień i scen na nim. Pod bramą stało dwoje kolejnych strażników miejskich, którzy jakże usłużnie rozsunęli się dając wolny przejazd na szlak, szlak prowadzący wprost w gąszcz dżungli. wszyscy strażnicy zachowywali pełną ciszę, najwyraźniej by nie pominąć żadnego z rozkazów i wytycznych. Nawet Sylvill uchodzący za nadzwyczaj gadatliwego i upierdliwego zachowywał spokój uśmiechając się pod nosem...
« Ostatnia zmiana: 24 Marzec 2016, 00:20:49 wysłana przez Narrator »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #81 dnia: 24 Marzec 2016, 12:30:10 »
Wszyscy szli w ciszy, co było dość dziwne i niepokojące. Eve podejrzliwie obejrzała się w tył. Piątka paladynów jechała nieco z tyłu. Ron z Wilhelmem mieli głowo uniesione wysoko i spoglądali na zieleń rozprzestrzeniającą się na przodzie - czyli dżunglę. Reszta spoglądała na zakłady rzemieślnicze, jak dekarze, szewcy i krawcy kończyli już swą pracę, zamykali powoli sklepiki, zamykali okiennice. Szyldy nad drzwiami dawały pojęcie jak wielu specjalistów tutaj ma swoją siedzibę, a każdy z nich pracą swych rąk i obeznaniem w swojej dziedzinie utrzymuje siebie i rodzinę.
Przejeżdżając pod łukiem Eve zdążyła dojrzeć kilka scen, które były drastyczne. Jakiś huragan i morze występujące z brzegów, ludzie uciekający w popłochu przed potężnymi złowrogimi chmurami, łamiące się potężne stare drzew, zniszczone domy i ruiny.
-Co obrazują te obrazki na łuku? To wizja końca świata?- spytała Sylvilla, a tym samym przełamała tą ciszę, potęgowaną przez parne gęste powietrze, tak samo leniwe jak i ludzie, którzy w nim muszą egzystować.
Nad bujną roślinnością zaś latały kolorowe ptaki. Były to papugi tak powszechne tutaj. Skrzeczały wysoko nad koronami drzew, które nabrały przyjemnego, ciepłego koloru przez zachodzące słońce. Z dżungli dochodziły już wrzaski jakichś tutejszych zwierząt, śpiew egzotycznych ptaków, a wilgotność powietrza była coraz bardziej wyczuwalna.

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #81 dnia: 24 Marzec 2016, 12:30:10 »

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #82 dnia: 24 Marzec 2016, 12:32:36 »
Wszyscy jak jeden mąż ruszyli ku przeznaczeniu i walce z wiwrenami. Orszak jechał w zwartym szyku podróżując jeszcze przez miasto a raczej jego krętymi uliczkami Sylvill co rusz wskazywał jak mieli wszyscy jechać, aby dostać się do bramy wyjazdowej. Kenshinowi rzucił się w oczy wielki łuk triumfalny, który nie był zbyt piękny, lecz to nie miało takiego znaczenia, bo ważniejsze było z jakiej okazji powstał. Powstał on, by oddać cześć istotą poległym w kataklizmie jakie nawiedza tą wyspę. Jednak wkrótce  dojechali do bramy wjazdowej tam dwójka strażników posłusznie się odsunęła i towarzystwo zebrane z rycerzy, anielicy i orka wyjechało na trakt prosto do dżungli. Upał już nie był taki męczący jak wcześniej, ale i tak było gorąco a dobrze jeszcze nie wjechali w las gdzie do gorąca dojdzie duża wilgotność, to nie były warunki dla zwykłych ludzi, ale jakoś musieli to przetrwać. Druid również zastanowił się czemu tak wszyscy nagle pomilkli? Może każdy się skupiał przed walką albo składa modły do swoich bogów, któż to mógł wiedzieć co im się w głowach roiło w każdym bądź razie ona pierwsza przerwała milczenie zaraz po niej odezwał się ork.
- Daleko jest do tej wieży?
Spytał prostym acz według niego ważnym pytaniem w tym momencie otarł pot z czoła, który powoli zalewał jego oczy drażniąc je.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #83 dnia: 25 Marzec 2016, 17:23:23 »
//Przepraszam, że musieliście tak długo czekać.

- Dokładnie tak, sir. - Odparł Sylvill - Obrazuje to koniec tutejszego świata, od wnętrza łuku, bowiem to w gruncie rzeczy nasza fortyfikacja obronna, od środka widać ryty mitycznego smoka Vesuviusa, Prawdziwego Władcy Enart. - Odparł tak dodatkowo mając nadzieję, że zainteresuje to rozmówców, chociaż sam niewiele wiedział o tych terenach, nie interesowały go.

Wśród strażników marchii jadących wśród was był pewien stary człowiek.


- A gówno tam więcej, dzieciaki... władcy phi! Co najwyżej oprawcy kurwa, a nie władcy. Władca Chatal jest wśród nas. - Odparł jadąc za wami, wcale się nie rpzejął, że wyłamał się z szeregu, że nie dotrzymał dyscypliny służbowej... najpewniej uznał, ze jest już za stary by się przejmować obrazą wyższych rangą.

Minęliście łuk triumfalny a niebo nad wami przybierało już barwę różu i fioletu, te umykające sekundy tej barwy na niebie szybko zmieniały się w urokliwy nocny krajobraz. Temperatura wokół was nadal była wysoka chodź już nei tak kąśliwa, spadła poniżej 30 stopni dając wam delikatną ulgę chociaż nadal ciepło powodowało delikatnie niekomfortowe wrażenia jednak bez znaczenia dla tak wytrawnych podróżników jak anielica Evening i Kenshin.

- Wyminiemy tę dżunglę i dotrzemy, polecam dotrzymywać uwagi, gdyż dżungla to niebezpieczne miejsce zwłaszcza tutaj. Tu pod nami w pobliskich szczytach nam niewidocznych jeszcze, są ogromne złogi czarnej rudy... te wszystkie wyspy to jedna wielka bomba... - Powiedział Sylvill ale skończył szybko co by nie zanudzać.

Przekraczając progi dżungli wilgotne powietrze rajskiej puszczy rzeczywiście dawało się odczuć, w stosunku do słonego powietrza, to było rzeczywiście czymś inny i z pewnością przyjemniejszym.

Jadąc dżunglą dostrzegaliście ciekawe zwierzątka, całkowicie nawet inne od tych dostrzegalnych na Valfden. Pojawiały się tu w dalekiej oddali małpy, małpiatki, lemury. Wszelkie znane i legendarne zwierzątka dżungli.

Gdy jechaliście drogą przed wami na drodze siedziało ciekawe stworzenie.


Czerwone pręgi na grzbiecie stworzenia wyglądały zaskakująco, niczym rozbryzgi tętniczej krwi na tafli czarnego jedwabiu, a jego sierść była gładka, stosunkowo długa. Jego szyję i głowę zdobi bujna czarna grzywa niczym u lwa, zaś z czoła wyrastają dwa długie rogi. Około 1,3 metra wysokości a długości 2,3 metra...

Białe ubarwienie wokół oczu idealnie uwydatniało te złote oczy z czarnymi źrenicami wpatrujące się wprost na was z oddali...

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #84 dnia: 25 Marzec 2016, 18:20:56 »
Ork jechał nie przejmując się tymczasowo niczym, bo podróż jeszcze im zejdzie a do walki jeszcze daleko a miał już dość zamartwiania się zawczasu. Dlatego obserwował tereny i wsłuchiwał się w rozmowy towarzyszy zwłaszcza, kiedy otrzymał odpowiedź od tutejszego prowadzącego wyprawę czyli człowieka imieniem Sylvill, więc wystarczyło ominąć dżunglę i już powinniśmy dotrzeć, ale to jeszcze zajmie jakiś czas.
- Dziękuje.
Odparł krótko, bo nie było nad czym się rozczulać. Wszystko wraz z rajdem w dal powoli się zmieniało, gdyż temperatura była mniej dokuczliwa niż zazwyczaj, lecz w pełni komfortowo nie było, ponieważ ze słońca nadal lał się żar. Dobrze, że jednak są już na półmetku i rozmowa była wskazana i w tym Sylvill się spisywał. Najpierw odpowiedział o łuku potem o mitycznym władcy Chatal smoku, który podobno raz na sto lat niszczy tutejsze życie, by móc na nowo je zasiedlić i tak w kółko. Druid oczywiście nie pozostawał bierny i zapytał z ciekawości.
- Tutejsza dżungla pewnie różni się od tej na Valfden, choć pewnie obie są tak samo niebezpieczne co urokliwe.
Dodał os siebie, bo wiedzę na temat lasów miał dobrze obeznaną choć od dżungli wolał lasy mieszane. Zwłaszcza kiedy dojrzał lemury i inne małpiatki zwisające z drzew, bo tego na Valfden nie było. Uwadze orka nie przeszła sprawa starego już mężczyzny, który wyłamał się z szyku i biadolił coś na temat władców Chatal. Kesnhin podjął temat i rzekł z pełną gracją, by nie urazić podenerwowanego już człowieka.
- Opowiedz coś waść o tych mitycznych władcach. Dlaczego byli tacy źli dla poddanych.
Towarzysze tak jadąc przed siebie w końcu natrafili na nowy okaz zwierzęcia! Na pierwszy rzut oka ciężko było stwierdzić jaką to nową rasę stworzyła bogini Ventepi. Stworzenie było piękne do tego stopnia, że ork zawiesił się i cały czas się przypatrywał. Czerwone pręgi stworzenia ładnie zdobiły czarną jak czarna ruda skórę, która ładnie mieniła się w zachodzącym słońcu do tego te rogi dodawały stworzeniu majestatu jak i nutkę tajemniczości. Druid oczywiście podziękował Ventepi, że pozwoliła mu zobaczyć nowy twór jakiego dotąd nie widział. Kesnhin zrobił to oczywiście w myślach, coby nie przestraszyć zwierzęcia.
Pani, zaskakujesz mnie cały czas, nie sądziłem, że istnieją takie zwierzęta, którym Ty dałaś życie. Zaprawdę powiadam wspaniały to widok widząc tak majestatyczne stworzenie.     
Jednak ork nie wytrzymał wewnętrznego zachwytu i powiedział do towarzyszy.
- Znacie to stworzenie? Ja pierwszy raz na oczy je widzę a jestem już w konkordacie o kilku lat. Doprawdy ciekawe są ścieżki wybrańców Ventepi, że dzieli się ona z zemną darem ujrzenia takiego stworzenia.
Dodał od siebie licząc na to, że nie spłoszy zwierzęcia oraz tego, że rycerze nie rzucą się na niego i nie zabiją je okrutnie, bo wtedy będzie zmuszony walcząc z tutejszymi ludźmi. Teraz ork był gotów na wszystko, by ocalić to stworzenie przed brudnymi łapami ludzi choć sam widziałby taką skórę zdobiącą jego ścianę to jednak indoktrynacja konkordatu robiła swoje i nie mógł sobie pozwolić na zabicie tej rzadkiej istoty!   




Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #85 dnia: 26 Marzec 2016, 13:31:46 »
Podróż wzdłuż ściany lasu tropikalnego była urozmaicana przez małpy, które z ciekawości siadały na gałęziach nad samą drogą, by tam, przy pomocy chwytnego ogona i łap jak ludzkie, baraszkować i dokładniej zbadań "intruzów na ich terenie". Wydawały przy tym przedziwne odgłosy, jakieś piski i krzyki albo śmiechy. Lemury siedziały cicho, machając spokojnie zwisającym ogonem, zupełnie jak kot. Wielkie oczy zdradzały je wśród bujnej roślinności. Były wielkie i okrągłe i zdradzały zaciekawienie wędrującym orszakiem. Wśród koron skrzeczały też kolorowe ptaki i od czasu do czasu gdzieś zatrzęsły się gałęzie, a jakieś pióro spadło na dół - były to ślady obecności tych istot, choć ludzkie oko niekoniecznie było zdolne, by je dostrzec.
-Jak to smok? Po prostu smok, taki jak z legend?- spytała szybko Eve, przysłuchując się odpowiedzi Sylvilla. Nigdy smoka nie widziała. Ten tutaj musiał być wyjątkowo wredny, skoro niszczy Archipelag w regularnych odstępach. Eve uznała, że to absurdalne.
-Co to znaczy, że władca Chatal jest wśród nas?- obróciła się Eve słysząc głos starca.
Niebo tym czasem robiło się z fioletowego granatowe, co oznaczało, że słońce schowało się już za horyzontem i teraz będzie się robić coraz chłodniej. Rozgrzana ziemia jednak nie zdąży się dobrze wychłodzić, a już nastanie świt i upał zacznie się od nowa. Wojownicy mają jednak trochę czasu, by odbyć walkę we względnym chłodzie.
Drogę koniom zagradzał jednak wilk siedzący na drodze. Istota wyglądała tylko z daleka jak wilk. Gdy dojechali bliżej, ukazały się rogi i piękna czarna sierść z czerwonymi paskami na grzbiecie. Piękne byłoby z niego futro przemknęło niechcący przez głowę anielicy. Lepiej, żeby nie mówiła tego na głos. Ryzykowałaby gniew druida z Konkordatu i tutejszych mieszkańców... Tak więc mogła się mu tyko przyglądać i wyobrażać sobie ten płaszcz na atunusowe dni.
Z pytaniami wyprzedził ją Kenshin, więc poczekała cierpliwie na odpowiedź Sylvilla chociażby. Pałaszowi kazała zwolnić, ale ten narowisty wierzchowiec chyba nie rozumiał tak prostych rozkazów. Wierzgnął i kłusował tak jak wcześniej.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #86 dnia: 26 Marzec 2016, 13:52:41 »
- No... jak taki z legend, złoty i plujący lawą, zwie się Vesuvius. Mówią, że tak jak Leviatan czy Ervatel tak i on jest starożytnym czy jakoś. Taki trzeci brat mający swój dom i swoje leże tu pod naszymi stopami, głęboko we wnętrzu ziemi i śpi, by zbudzić się za niespełna 80 lat i pogrążyć archipelag w chaosie i zniszczeniu... podobno to dobrze bo alternatywa była by gorsza... ale jednak i tak wszystko tu umiera. - Odpowiedział Evening kończąc życzliwym uśmiechem pełnym zrozumienia. Też nie zbyt to rozumiał a skoro nie rozumiał i nie potrafił zrozumieć nie drążył tematu by wiedzieć więcej.

Starzec na koniu w przyzwoitej zbroi znowu westchnął ociężale przygnieciony ciężarem starości i doświadczenia.
- Przecież smok tu nie rządzi rządzić może tylko człowiekiem, nie smok, smok tu zabija a nie rządzi. Rządzenie to nie zabijanie, on nie jest władcą tylko oprawcą. Tylko jednej osobie obecnie należy się tron władcy Chatal. Ty dobrze o tym wiesz Sylvill i nawet nie próbuj mi tu swoich bzdurnych fantastycznych teorii snuć, też mi coś smok władca w dupach wam się od tych książek i pergaminów przewraca. - Mówił i żachnął się niemiłosiernie że aż odwrócił głowę z miną pełną pogardy krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Sylvill już zrezygnowany tylko spuścił głowę w dół mając nadzieje, że stary da sobie spokój i przestanie marudzić. Znowu się zaczyna ten nigdy nie moze być cicho... Bogowie czeluście mnie pokarali służbą z tym człowiekiem...Powtarzał w myślach zrezygnowany i zniechęcony.

Gdy jednak drogę przestąpiło zwierze każdy jak jeden mąż się zatrzymał.
- To zły omen... zwiastun śmierci. Syn Thanatosa... Może lepiej zawrócić? - Odpowiedział jeden z pozostałych strażników trwożnym głosem, drżącym najpewniej nie z zimna.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #87 dnia: 26 Marzec 2016, 14:42:59 »
Ork cały czas przysłuchiwał się rozmówcą o smoku władcy Chatal, który niszczy wszystko dookoła raz na 100 lat. Jednak on nie zamierzał komentować słów starszego wojownika oraz Sylvilla, bo nie widział takiej potrzeby, po prostu przyjmował wszystko do swojej świadomości, by móc ewentualnie to wykorzystać albo chociaż pochwalić się innym swoją wiedzą, którą z każdym dniem zdobywał coraz więcej. Dla niego osobiście to było przekomarzanie się starych znajomych. Kenshin dostrzegając stworzenie zatrzymał się wraz z całą kompanią, ale kiedy usłyszał dziwną wiadomość nie mógł uwierzyć, że stworzenie może być zwiastunem śmierci a tym bardziej nie chciało mu się zawracać
- Czyli jednak znacie to zwierzę. Opowiedzcie o nim więcej, bo jakoś powątpiewam, by to piękne, majestatycznie stworzenie mogło być zwiastunem czegokolwiek. Dla mnie jest to znak od Ventepi, że jeszcze muszę wiele czasu poświęcić na naukę jej fauny i nie raz Ona mnie jeszcze zaskoczy. Dlatego proponuję jechać dalej. Evening, co Ty na to?
Zapytał anielicy, która dowodziła tutaj i jej słowa są świętością, jednakże jeżeli ork poczułby dyskomfort oraz bojaźń przed wyprawą mógłby zawsze zawrócić bez żadnych konsekwencji. Tak mu się przynajmniej zdawało.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #88 dnia: 28 Marzec 2016, 16:02:45 »
Anielica niby nie zwracała uwagi na starca i na to co mówił. Lecz tak naprawdę słuchała uważnie i nie mogła się z nim zgodzić. Właśnie ten, który zabija jest władcą. Może nie jakimś silnym, trwałym i potężnym, ale rządzi ludźmi, siejąc w ich umysłach strach, który każe się podporządkować. Nie miała ochoty na kłótnię ze staruszkiem. Miał sporo racji, owszem, wszak Isentor nie był krwawym władcą. Chyba wręcz przeciwnie.
-Hm? To zwierzę to zwiastun śmierci?- dopytała, będąc wyrwana z toku własnych myśli. -Nie wiem, czy to aż tak poważna sprawa. Myślę, że ktoś bardziej zaznajomiony z kulturą i obyczajami Chatal powinien o tym zadecydować- spojrzała na Sylvilla. Eve, gdyby jechała samotnie, albo z Dragiem na przykład, pierwsze co to upolowałaby to zwierzę, ciało przywiązała do grzbietu konia, a po dotarciu do domu zrobiłaby z niego piękny futrzany płaszcz, a o jakichś przesłankach śmierci nie miałaby przecież pojęcia. Teraz zapewne wszyscy będą wypatrywać tych oznak śmierci nawet tam, gdzie ich nie ma, i będzie to wina tego zwierzaczka. Siła sugestii...

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #89 dnia: 28 Marzec 2016, 16:18:52 »
Sylvill tylko wzruszył ramionami wszakże on niewiele wiedział a już na pewno go to nie obchodziło, tęsknił za swoją sauną.

- Tak jak Eros i Thanatos są władcami miłości, życia jak i śmierci i zniszczenia tak i ich stworzenia je zwiastują. Elthizar ten tu, to zwierze któremu legendarną przynależność przypisuje się Thanatosowi, tak Cozar jako dziecię Erosa zwiastuje szczęście miłość i życie. Raczej nie są agresywne chodź i to nie jest do końca pewne. - odpowiedział zatrwożony strażnik.

Stworzenie zaś przekrzywiło tylko głowę i dalej wpatrywało się w was złotymi oczkami nie ruszając się z miejsca a jedynie jakby... wyczekując waszej reakcji na jego obecność.


Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #90 dnia: 28 Marzec 2016, 16:46:36 »
Ork zastanawiał się czemu zwierzę nie reagowało, więc dla pewności wyciągnął łuk i jedną strzałę z kołczanu od tak dla bezpieczeństwa, i powoli nałożył ją na cięciwę łuku po czym mocno ją naciągnął i rozpoczął celowanie w łeb pięknego stworzenia. Miał nadzieję, że zwierzę w końcu odpuści i sobie pójdzie jeśli nie będzie miał fajne trofeum do powieszenia w domku a może nada się ono do czegoś innego. W międzyczasie podczas mierzenia mówił niewzruszony.
- Czyli to Elthizar zwiastun boga śmierci Thanatosa z reguły wierzę w święte zwierzęta, bo samo mnie jedno nawiedziło podczas chodzenia po puszczy, jednakże to pewnie nie jedyny okaz w tutejszych lasach, więc chyba nic się nie stanie jak jedno z nich odejdzie oddając mu należytą cześć. Jeśli się nie odsunie to będę zmuszony z nim zawalczyć jak równy.
Powiedział czekając na reakcje otoczenia nie zmieniając swojego celu i cały czas mierząc w rogowatą głowę elthizara, ale zwierzę to wydawało się Kenshinowi wyjątkowo inteligentne, jakby rozumiało co on i jego towarzysze mówią między sobą a przynajmniej wzrok stworzenia na to wskazywał.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #91 dnia: 28 Marzec 2016, 16:57:57 »
-Dobra, nie ma co spowalniać i marnować czasu. Jedziemy- rozkazała Eve po chwili namysłu. Mały zastęp rycerski chyba da radę jakiemuś futrzakowi w razie gdyby zaatakował... Dlatego nie było się czego bać, choć może ten Elthizar miał wściekliznę i dlatego tak blisko ludzi podchodził? Nie należało też brać jego pojawienia się tak dosłownie. Przecież każda walka niesie ze sobą prawdopodobieństwo śmierci i nie musiał o tym przypominać jakiś dziki zwierzak.
-Jak długo jeszcze ludzie będą wierzyć w takie przesądy?- prychnęła pod nosem anielica z pogardą i przycisnęła piętami boki Pałasza, by ruszał.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #92 dnia: 28 Marzec 2016, 17:08:54 »
Gdy rycerze ruszyli wraz za anielicą a Kenshin sobie stał z wyciągniętym łukiem mierząc do stworzenia, Elthizar skupił swój wzrok na jedynym agresywnym bezpodstawnie członku wycieczki, Kenshinie. patrzył na niego z politowaniem i żałością niczym pies na chodniku nierozumiejący niechęci wobec niego i nieuzasadnionej wrogości. jednakże jako dobre stworzenie mimo legendarnej swojej przynależności nadal pozostawał sympatycznym spokojnym zwierzęciem a w jego wzroku była jedynie pogarda. Wszak śmierci się nie bał bo jako inteligentne dziecko nocy wiedział jak skonstruowany jest świat. Mimo przeciwności losu, pomimo swoich wad i ograniczeń, robi co w jego mocy, by wykonać powierzone mu zadanie. Ostatecznie, świat zawsze stara się przyjść mu z pomocą, nawet jeżeli wszystko wokół wydaje się temu przeczyć, bowiem wszyscy mają w sobie pierwiastek magii.

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #93 dnia: 28 Marzec 2016, 17:25:55 »
Kenshin zrezygnował z mierzenia do stworzenia, bo wszyscy ruszyli a wzrok stworzenia padł na niego. Dziwne to było, ale cóż świat jest niestety okrutny. Dlatego schował swój łuk oraz strzałę do sajdaka i ruszył smagając Przeklętego lejcami. Koń powoli ruszył za całą kompanią. Teraz był z tyłu i czekał kiedy zwierzę go ewentualnie zaatakuje i wtedy będzie mógł się bronić wedle przykazań Ventepi.
- Zabobony są i będą zawsze, tylko ludzie jakby się nie zmieniali.
Rzucił na słowa Evening starając się jakoś zrównać.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #94 dnia: 29 Marzec 2016, 20:16:07 »
-Właśnie jakby ludzie zmądrzeli, to by tych bajek nie rozsiewali- odpowiedziała przyjacielowi, po czym odwróciła się, by jeszcze raz spojrzeć na zwierzę, póki nie odjechali daleko. Pomyślała o lisach, które jak są chore na wściekliznę to też tak blisko osad i ścieżek ludzkich podchodzą, boją się jedynie spuszczonych ze smyczy psów, a tak to zdają się być ufne i chodzą wzdłuż drogi i się czają. Może nie są urocze, wszak powykrzywiany pysk z wypływającą pianą nie nakłania do zbytniej przyjaźni... Ale takie siedzenie na drodze też jest podejrzane. Jednak nie był to powód do zaprzątania sobie myśli.
Evening nie zaniepokoiła się tak jak Kenshin. Jej ostatecznej śmierci Elthizar nie mógł zwiastować, natomiast ewentualna walka skończyłaby się raczej jego zgonem.
Eve, jadąc na przedzie obok Sylvilla, miała niezmącony widok na ciemny gąszcz jaki tworzyła dżungla. Odgłosy toczącego się tam życia nie cichły, wręcz przeciwnie. Chłodny wieczór był idealną okazją dla zwierząt by wykazać się większą aktywnością niż za dnia. Budziły się powoli te nocne istoty, których błyszczące ślepia niekiedy w nocy można dostrzec powszechnie w Valfdeńskich lasach.
Do wieży chyba nie zostało daleko - tak zdawało się anielicy. Dla niej to dobrze, dla niektórych może trochę gorzej, wszak nie wiadomo kto zginie. Oby nikt, ale świadomość spotkania Elthizara na swej drodze źle mogła wpływać na psychikę żołnierzy. Faktem było też to, że nikt ich tu siłą nie ciągnął, a wiedza, że wiwerny to niebezpieczne bestie, jest powszechna.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #95 dnia: 29 Marzec 2016, 21:00:11 »
Gdy wyminęliście Elthizara i ruszyliście w dalszą drogę, on podniósł głowę i spojrzał w ciemniejące niebo. powoli stanął na nogi i ze zwieszoną głową udał się w las powolnym spacerem niczym smutne zwierze... Owszem słońce zanikało już nad dżunglą, a was zaczął skrywać cień.  Ten nadmiar mroku wskazywał na konieczność pojawienia się światła, to też Sylvill przezorny wyciągnął z juków drewnianą pałkę owinięta na zwieńczeniu bawełną nasączoną łatwopalnymi olejkami. Wyjął też krzesiwo które po kilku zderzeniach krzemieni ze sobą wznieciło pierwsze iskry i następne, które wznieciły drobny, zachłanny płomień. tak też drewniana pałka prędko zapłonęła ogniem rozświetlając niewielki obszar wokół niego, wskazując kierunek mimo zmroku.

- Robi się ciemno a dżungla w ciemnościach to niezwykle... - I rozległo się syczenie a w głowie Sylvilla wypowiadającego te słowa przemknęła myśl, że wykrakał w myślach.

Nad wami w koronach drzew zaczęły rozlegać się złowrogie wrzaski i skrzeki a im towarzyszyły stuknięcia i uderzenia szpil o konary drzew, gałęzie, a korony drgały jakby szalały tam stada wiewiórek. Po chwili gdy zatrwożeni nagłym ruchem jakże odbiegającym od spokojnej scenerii nocnej dżungli zaczęły spełzać po konarach Rotische wyłaniając się z gałęzi a z ich szczęk spływała gęsta toksyczna wydzielina. Schodząc z drzew wyglądało to jakby specjalnie czekali na ofiary by atakować z dwóch stron.

Z każdej strony tak przed wami jak i za wami tak z lewej jak i z prawej schodziły i rozpoczęły natarcie na was...


//Wybaczcie za jakość ale tak na szybko... to czerwone "jajeczko" to wy, cała ekspedycja, zielone kropeczki to nasze Rotishe które schodzą z drzew i zaczynają was atakować... Evening ma do dyspozycji 5+10 rycerzy do podjęcia działań. 5 to paladynów z umiejętnościami przynależącymi do paladynów, zaś 10 wyuczonych w stopniu rycerskim. Kenshin ma tylko siebie ;).

//Opisywanie działań za pomocą rycerzy nie wymaga wielkich opisów, można zasugerować jedynie rozkazy i polecenia a ja ocenie efekty ich działań i je opiszę.


10x Rotish

//Jest półmrok... właściwie ciemno, a do każdego miacie odległość 10 metrów -> około.
« Ostatnia zmiana: 29 Marzec 2016, 21:17:56 wysłana przez Narrator »

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #96 dnia: 30 Marzec 2016, 14:13:32 »
Kenshin ominął to majestatyczne stworzenie nie oglądając się do tyłu, gdyż zdążył zapamiętać wygląd oraz niecodzienne zachowanie stworzenia, bo spodziewał się nagłego ataku a tu nic nawet warknięcia nie było, a tylko się głucho przyglądał i patrzył na towarzyszy. Tak czy siak zwierzę, po chwili po prostu zniknęło w dżungli. Ork nie zdziwił się zanadto, że ludzie wzięli to za zły omen, bo nie takie rzeczy już wdział, ale czy rzeczywiście towarzysze będą mieć tak przekichane? Wkrótce mięli się o tym wszystkim przekonać.
Kompania ruszyła dalej traktem a słońce już się całkowicie schowało za horyzontem i nastała ciemność w tym właśnie momencie las deszczowy, jakby ożył z dala zdało się usłyszeć wiele dźwięków małp, stada robaczków, które przygrywały sobie, warknięcia i skrzypnięcia gdzieś w oddali i jeno było pewne, że las nie spał!
W tym też momencie Sylvill zapalił pochodnie mówiąc, że dżungla to nie zwykłe miejsce, tylko że druid to dawno wiedział i na złość coś zaczęło się dziać, to było tak jakby człowiek to wykrakał i korony drzew zaczęły się ruszać tak dziwnie, że to musiało być coś złego. Wtedy też Kenshin odruchowo wyjął łuk i strzałę z sajdaka, bo wiedział, że to nie będą przelewki i tak się właśnie stało, bo kiedy ruch na drzewach zmalał to po pniach zaczęły schodzić rothise i to z dwóch stron! Zupełnie wyglądało to na zasadzkę i, to bardzo zaplanowaną jak na stworzenia oczywiście.
    Druid nie czekał aż one podejdą, tylko nałożył strzałę na cięciwę łuku. którą mocno naciągnął i rozpoczął celowanie w bestie po jego prawej stronie dając rycerzom czas na ogarnięcie się. Pasterz stworzenia mierzył dobrze opancerzone stworzenia, które dopiero co złaziły z drzew a ork widział ich sylwetki dość wyraźnie pomimo nocy, bo odległość nie była za daleka, to też Kenshin nie czekał długo jeno odczekał dosłownie sekundę i wypuścił żelazny pocisk prosto w mrok. Strzała przecięła duszne powietrze robiąc świst i trafiając robaczka bezpośrednio w pancerz przebijając go na wylot. Chrupniecie pancerza a potem charakterystyczny skrzek umierającego zwierzęcia dało się usłyszeć i to pewnie na większą odległość niż stali zwarci w szyku towarzysze. Stworzenie mając ranne organy wewnętrzne, po penetracji żelaznym grotem zsunęło się z konaru i padło bezpośrednio na ziemię umierając od odniesionych obrażeń.     
    Kenshin nie czekał długo, tylko wyjął kolejną strzałę i ponownie umieścił ją na cięciwie łuku. Bestie powoli zbliżały się do towarzyszy, więc nie miał nadto czasu a musiał działać szybko. Dlatego też bez większych ceregieli czarny ork wypuścił kolejną strzałę w stworzenie po prawej stronie, które spełzało po konarze drzewa. Strzała pomknęła w mrok dżungli trafiając zwierzaka bezpośrednio w głowę. Bestia zapiszczała obrywając grotem w głowę, a potem zdechła kiedy ostrze grotu wylądowało w mózgu, po czym skręciła się w kokon i spadła z hukiem na ziemię.
Ork w myślach jeszcze podziękował Ventepi za celne oko oraz prosił o przetrwanie tej próby.
Pani mówi twój wierny sługa ork. Dziękuję, że Dałaś mi cele oko dzięki, któremu jestem w stanie obronić swoich towarzyszy. Spraw, abym był jeszcze w stanie kontynuować wyprawę i przeżył ją bez najmniejszych uszkodzeń na ciele i duszy, choć z hańbiłem się celując do bogu ducha winnego elthizara. Dlatego przyjmie każdą karę na jaką zasługuję.
Gdy skończył wyjął kolejną strzałę i rozpoczął dalej mierzyć w rotishe.

Pozostaje :
13 żelaznych strzał

8x Rotish

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #97 dnia: 30 Marzec 2016, 20:07:56 »
Evening wyrwało się bardzo brzydkie przekleństwo, którego niepodobna nawet powtórzyć i nawet wypowiedziane przez największego chuligana traktowane jest jak wyjątkowa obelga, nie przystająca tym bardziej paniom baronowym w otoczeniu swych rycerzy. Na szczęście nikt go nie słyszał; inaczej byłby bardzo zgorszony i zdziwiony niewychowaniem panny Antarii. Jednakże jak tu inaczej zareagować jak nie siarczystym wulgaryzmem, gdy jakieś przerośnięte owady tylko czyhają na ciebie i atakują niespodziewanie i, po pierwsze, zupełnie bez sensu, zamiast siedzieć w gąszczu i zajadać się małpkami. Evening poczuła złość, gdyż w chłodny czas chciała jeszcze zregenerować siły na walki a nie marnować je na jakieś głupie walki po drodze, nikomu niepotrzebne i na dodatek niepotrzebnie narażające jej ludzi na śmierć czy obrażenia. Anielica zirytowała się, jakby od niechcenia, ale jednak z przymusu, sięgnęła po miecz z czarnej rudy.
Jednego ze stworów cięła siedząc jeszcze na koniu, mocnym, choć niezamierzonym i wykonanym prędko ruchem od dołu. Atak dosięgnął odnóża rotisha ucinając je w połowie. Przeciwnik zwalił się niezdarnie na ziemię, wtedy Eve zdążyła zeskoczyć z Pałasza i wbiła ostrze w pancerz. Czarna ruda przebiła się przez chitynę docierając do owadzich wnętrzności. Eve szarpnęła by wydobyć miecz wbity w rotisha. Musiała bowiem szybko reagować na pozostałe stwory, których jeszcze kilka było na drodze.
Anielica przemieściła się za odwłok jednego przeciwnika. Po latach praktyki przyszło jej to z niezwykłą łatwością, choć wymagało wyjątkowej koncentracji, siły woli i prośby do Zartata. Sekundę później nad jej dłonią formował się już pocisk z żywiołu życia. Evening skupiła energię na powstającej magicznej kuli, uniosła rękę i wypowiedziała inkantację -Izeshar!. Pocisk esencji przy niewielkiej pomocy telekinezy pomknęła w stronę średnio zorientowanego w sytuacji rotisha. Kula uderzyła w głowę, także chronioną przez chitynę ale bardziej delikatną i mniejszą niż na przykład odwłok. Pocisk zwęglił owadzią głowę, lecz Eve wykonała szybki unik schylając się, by nie zostać trafioną przez kończyny, poruszone drgawkami. Wykonała wcale wdzięczny piruet, jak na pole bitwy, i przystanęła na sekundę czy dwie. Musiała pobrać nieco boskiej energii pozwalającej jej na walkę magią.
Jeden rotish atakował dwóch rycerzy, z czego jeden był bardzo wystraszony, a drugi mierzył do niego mieczem jak drewnianą zapałką. Eve zaczerpnęła mocy Zartata, prosząc go w myślach o siłę, którą niezwłocznie otrzymała z niebios. Rotish, skoncentrowany na rycerzach, nawet nie dostrzegł anielicy szykującej się do rzucenia zaklęcia.  Niebo rozświetliło się, podobnie jak czasami promienie słoneczne przebijają się przez chmury. Anielica wypowiedziała inkantację -Izeshar upishosh!, a błysk z nieba zalał przeciwnika, który skrzeczał i piszczał, jednak niedługo potem pozostał z niego popiół i kilka cienkich kości. Swąd zwęglonego ciała był przy tym niemiłosierny.

W tym czasie rycerze z Chatal i paladyni Bractwa wspólnie starali się pokonać pozostałe bestie.
Wilhelm pomagał jakiemuś rycerzowi. Najpierw przemieścił się do rotisha, który siekał swymi odnóżami w powietrzu, mierząc jednak w wojowników. Wilhelm posłał w jego stronę dwa pociski esencji, wypowiadając wcześniej inkantację Izeshar i skupiając się na zaklęciach. Rycerz dobił zwierzę kilkoma pchnięciami w brzuch, gdzie nie było chitynowego pancerza.
Ron wykonując kilka bardzo poprawnych i skutecznych zamachnięć, które miażdżyły pancerz z chityny i raniły bestie. Musiał się mierzyć aż z dwoma na raz, jednak perfekcyjnie bronił się też tarczą, przez co śmiercionośne odnóża zatrzymywały się właśnie na niej, nie raniąc paladyna. Wkrótce obok niego leżały dwa martwe rotishe.
Michał znacznie lepszy był w walce mieczem. Razem z jednym ze strażników, który walczył nieco gorzej od niego ale wciąż skutecznie, pokonali dwa ostatnie rotishe, które walczyły zaciekle, ale w końcu się poddały pod naporem dwóch mieczy i dwóch wyszkolonych wojowników.


//Zabiłam 3 rotishe (błysk niebios, pocisk esencji).
Rycerze pozostałe 5.

Offline Narrator

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 1435
  • Reputacja: 1193
Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #98 dnia: 30 Marzec 2016, 22:26:54 »
Zamordowane bestie, wszędzie rozlana posoka, wnętrzności, a do tego swąd spalenizny, kłębuszki dymu... jakże urocza wieczorna sceneria umalowała się teraz wokół podróżników. Szczęśliwie mogli podziwiać dzieło śmierci i zniszczenia wokół siebie... wszakże wokół nich zapadła cisza...

Offline Kenshin

  • Konkordat puszczy i kniei
  • ***
  • Wiadomości: 2466
  • Reputacja: 1763
  • Płeć: Mężczyzna
    • Karta postaci

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #99 dnia: 31 Marzec 2016, 12:42:19 »
- Ventepi niech będą dzięki! Powiedział ork nawet nie zdążył oddać trzeciego strzału, kiedy anielica wpadła w szał zabijania przerośniętych robaków a i rycerze nie stali biernie, tylko walczyli jak najlepiej potrafili i okazało się, że dobrze sobie poradzili, gdyż żaden nie ucierpiał. Jednak swąd spalonych ciał rotishów unosił się dość gęsto, więc ork postanowił zasłonić swój nos, by nie musiał znosić tego paskudnego swądu, jednakże jak przypadło na myśliwego postanowił zrobić coś z tymi w miarę całymi zwierzętami i je oprawić nim ruszą dalej, bo był by to grzech wobec Ventepi zostawić nie oprawioną zwierzynę. Dlatego ork zeskoczył z Przeklętego mówiąc. - Proszę zaczekajcie na mnie, bo chce oprawić zwierzynę, bo szkoda by było zostawiać to tak pozyskania trofeów. Druid ruszył pozbierać robale na jedno miejsce i tam zaczął pozyskiwać co się dało z mocno poranionych nie żywych już stworzeń.
Kenshin najpierw dobrał się do pancerza, które stanowiły chityny a wydobył je w taki sposób, że dobywając sztylet podciągnął nieco do góry płytkę, po czym ostrzem odciął tkankę mięsną wydobywając całą płytkę z pancerza okalającą jednego z rotisha i tak postępował z każdym, który jakoś ocalał, bo z popiołów raczej nie dało się niczego zebrać. Następnie ork wziął się za zęby, które pozyskiwał tak, że wbijał ostrze sztyletu w dziąsła wycinając je w całości po czym zaczął oczyszczać z reszty tkanki próbując uzbierać tyle ile się dało, by następnie trofea schować do swojej torby tak postąpił z każdym rotishem, któremu mógł zabrać zęby do kolekcji. Teraz przyszła pora na oczy, które wyjątkowo ciężko jest wydobyć. Dlatego posiedział chwilę i przypomniał sobie wiedzę, którą przekazał mu Myszowór i zabrał się szybko do zrobienia tego im towarzysze go opuszczą. Druid uczynił takie kroki, by pozyskać to rzadkie trofeum wbił sztylet w szwy łączące czaszkę i kości skroniowe i policzkowe i rozsunął je, dzięki czemu gałki oczne były praktycznie na wierzchu jeno je delikatnie jak na orka wyjął i schował do flakonów, by przetrwały tą podróż z pozostałymi zwierzętami zrobił podobnie. Kenshin na sam koniec zostawił sobie wydzielinę, która wymagała najwięcej pracy, bo musiał podwiesić każdego rotisha na drzewie przy użyciu lian i wtedy podstawił puste butelki w najważniejszych miejscach tam gdzie przebiegały tętnice i najważniejsze żyły, by kolejnymi ruchami sztyletu ponacinać te newralgiczne miejsca i czekać aż osocze zwierzęcia uzupełnią pojemniki, a gdy jeden był już pełen podstawiał drugi do tego stopnia, że nic już nie dało się spuścić. Wtedy dopiero pozbierał wszystko do kupy i zarzucił je na konia, by mieć jakieś pamiątki z drugiej wizyty na Chatal.
Miał nadzieję, że towarzysze nie będą na niego źli, że musieli czekać tak długo aż ork zrobi swoją powinność, ale tak należało uczynić jako myśliwy, bo w przyrodzie nic nie może się zmarnować!
- Przepraszam, że tak długo, ale teraz jestem gotów do drogi. No, po prostu nie mogłem pozwolić żeby to się zmarnowało.   
Starał się wytłumaczyć przed anielicą i  Sylvillem.


// Ile trofeów zebrałem? z tych 8 rotishy, bo reszta spalona na popiół.

Forum Tawerny Gothic

Odp: ÂŁzy Fenile - Upadek Barona
« Odpowiedź #99 dnia: 31 Marzec 2016, 12:42:19 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top