No a Drago się wsłuchiwał w ten potok słów, wyraźnie zdradzających niezadowolenie całej załogi. Oczywiście potrafił to zrozumieć. Wiedział jednak tyle, aby rozumieć także konieczność zachowania tego sekretu. Uznał, że naprostuje nieco sprawę.
- Utrzymywanie tego w sekrecie do tej pory... - zaczął. - Nie było brakiem zaufania względem was ze strony Melkiora. Czy też mnie, wszak wiedziałem o prawdziwym celu jeszcze przez zapisaniem się. Wiemy, że pod tym względem WAM możemy zaufać. Ale problem jest taki, że niekoniecznie tylko WY mogliście siedzieć w swoich ciałach. Myślicie, że dlaczego każdy był sprawdzany solą przed zapisaniem się? ÂŻe skąd było tyle soli przed wejściem na statek? ÂŻe po co mamy na pokładzie egzorcystę? Główny cel wyprawy był utrzymywany w tajemnice po to, aby nasz wróg się o tym nie dowiedział. Bo demony są naszym wspólnym wrogiem, nie tylko konkretnej grupy - wyjaśnił. Przedtem wstał. Uznał, ze na stojąco zrobi lepsze wrażenie.
- Zaś co do powodzenia naszej misji... cóż... Nie jesteśmy dyplomatami. Nie jesteśmy bohaterami. Jesteśmy po prostu osobami, które muszą walczyć za swój świat. Nie tylko dla siebie, ale i dla przyszłych pokoleń. O to tak naprawdę toczy się ta wojna. Nie ma odwrotu i nie ma zbyt dużego poświęcenia. Wiedziałem o niebezpieczeństwie, a byłem jednym z pierwszych, którzy zapisali się do udziału w tej wyprawie. Czy się boję? Jasne, to normalne. Ale wiem, że to konieczne -mówił spoglądając na całą załogę. Może trochę kradł tę mowę kapitanowi, ale cóż...
- Z konkretniejszych spraw, osobiście uważam, że wysłanie Evening przodem jest dobrym pomysłem. Anielica samym swoim wyglądem wzbudzi zaufanie. Ewentualnie ja mogę polecieć jako nietoperz. Nie będzie mi łatwo, ale może dam radę.