//Silion aep Mor
Marynarz pobiegł do ładowni i przyniósł.
Nazwa: Lutnia sygnowana głową białego węża.
Opis: Nowoczesna lutnia o odmiennych od klasycznej kształtach bębna rezonansowego, wykonana z bukowego drewna wraz z zamontowanymi pięcioma strunami oraz gryfem zwieńczonym główką wraz z kluczami stroikowymi. Lutnia zwana również gitara ma na swoim bębnie wymalowany biały wizerunek węża, bardzo zbliżony wyglądem do węża z herbu rodu Trevant.
- To lutnia kapitana, do zwrotu!
Gdy marynarze oprawiali zwierzynę, Salazar dołożył drwa do paleniska, gdzie żeliwna płyta rozgrzewała się do smażenia, po czym podszedł do kominka gdzie drobny płomień na drwach rozgrzewał zawieszony kocioł pełen gotującej wody, również dołożył drwa, co by ognia nie zbrakło w czasie jego pracy.
Podszedł do stołu i zaczął kroić warzywa, wyciągnął spod stołu talerze i patrząc na ich czystość rozłożył ich 5 na stole. sięgnął po drewnianą tacę do krojenia i sięgnął po kuchenny długi nóż. zaczął spokojnie od krojenia jabłek, najpierw na pół, potem na ćwiartki, by wreszcie pokroić na 8 części. Po czym każdą połówkę jabłka złożył ze sobą z 4 kawałków ściśle miąższem, co by światło lamp nie padało, zaś miąższem do tacy, by miąższ nie ściemniał przed pieczeniem. Sięgnął do przyniesionych warzyw i o dziwo marynarze pomyśleli za niego! Była cebula, Mają dryg chłopaki... Pomyślał po czym zajął się krojeniem cebuli w drobną kosteczkę, niestety tej cebuli znaczna ilość bowiem cały kilogram musiał rozkroić. Sięgnął potem po marchew i ogórki, szukał wymiarowych, co by przekroje kształtem do siebie pasowały, gdy tak dobrał 4 sztuki każdego rodzaju, zaczął kroić na cienkie talary składając ze sobą marchew i ogórki na przemian. Sięgnął po jajka i dwie misy, wbił 5 jajek oddzielając białka do drugiej miseczki, po czym pozostałe 5 jajek wbił bez rozdzielania do żółtek. Zaczął mieszać merdać, by sięgnąć p;o widelec i rozbijać je skutecznie do uzyskania jednolitej formy płynnej. Zaś białka z 5 jajek odłożył na bok nie przejmując się póki co nimi. Sięgnął po przyprawy i obsypał w żeliwnej misie ułożone ściśle przy sobie talarki koperkiem, bazylią, odrobiną pieprzu, co zlał odrobiną przyniesionej słonej wody, zaś całość polał jeszcze oliwą. Po czym przykrył wiekiem i położył na żeliwnej placie dając się piec zawartości, delikatnie przechylił wieko misy, by dać ujście parze wodnej. Wrócił do oprawianej zwierzyny, teraz potrzebował już... mięsa.
Marynarze oprawili zwierzynę zdejmując skórę, pazury i kły, wyciągnęli też krew i wężowy jad. Odrąbali zgodnie z poleceniem skrzydła do połowy, żebra rozcięli zostawiając organy wewnętrzne. Odcięli cały ogon, oraz łapy pozostawiając korpus wraz z głową i rogami.
- Dobra, możecie już iść.
- Dziękujemy za trofea, nie potrzebuje pan pomo...
- Nie.
Po czym marynarze wyszli z kuchni. Salazar podszedl do drzwi i je zakluczył, potrzebował teraz samotności.
Zamknął oczy i ignorując wszelkie zewnętrzne bodźce, by zwizualizować sobie to miejsce, w całości i w zwolnionym tempie zaczął dzielić swoją pracę, czując przyjemność z samego wyobrażania tej roli, otworzył oczy i zabrał się do pracy.
Podszedł do głowy i chwytając za tasak uderzył u nasady odcinając mięśnie, żyły i inne tkanki. Odcinając w miejscu łączenia kręgów szyjnych z głową. Chwycił ją za robi i unosząc dwiema dłońmi w górę posadził na stole, na uprzątniętej tacy. wziął kucharskie dłuto i drobny młoteczek. Zaczął delikatnie zeskrobywać mięśnie od czaszki ukazując idealną biel kości czaszkowych Harsesisa. Gdy cała głowa była odkryta, resztki oczu wycięte, chrząstki nosowe wyrwane, przyłożył dłuto do szczytu czaszki, między rogami i zaczął delikatnie zaznaczać miejsca wkuć, by odłupać po szwach czaszkowych otwór wewnątrz czaszki i móc wydostać mózg w całości. po wyznaczeniu sporej wielkości elipsoidy zaczynającej się ponad oczodołami, przechodząca po krawędziach rogów aż wreszcie dochodząc w doły potyliczne. Chwytając ponownie za młotek zaczął uderzać delikatnie rozłupując pokrywę czaszki i czyniąc przestrzeń czaszkową otwartą. odłożył rozłupane kawałki czaszki i odkładając narzędzia włożył dłonie pod czaszkę delikatnie chwytając rozrośnięty mózg bestii. Wyjął go swobodnie, obejrzał dookoła i zauważył, ze jest w pełni zdrowe. Położył na stole i zaczął rozkrajać miękką tkankę na plastry grubości centymetra, po czym każdy plaster na paski, by następnie pokroić je w kostkę. Chwycił za kolejną żeliwną tacę, zmoczył ją oliwą i maczając kosteczki w ubitych 10 jajkach układał je wraz z wolną przestrzenią na powierzchni, po czym położył obok brytfanny z warzywami na placie.
odkładając pustą czaszkę na bok na stole, podszedł do korpusu i obrócił resztę ciała na plecy. wziął nóż i sięgając pod żebra zaczął rozcinać tkanki, wyciął przy tchawicy płuca, po czym płaty płucne delikatnie wyjmując układał na stole, gdy wyjął wszystkie, sięgnął ponownie po długi nóż kuchenny i zaczął rozcinać płuca na grube i długie kawły mięsiwa. Dużo powietrza, zmniejszy się na cienkie, słodkie, miękkie plastry... pomyślał i mocząc je w oliwie układał na kolejnej, trzeciej już tacy i położył na placie.
Została wątroba, nerki, wyczyścić jelita, można zrobić kiełbasę z mięs z kończyn... Reszta do śmieci z organów. ÂŻebra z mięsiwem jeszcze muszę upiec... Kości przydadzą się do zupy...