- Moment... - powiedział Krzysztof, będąc nieco zajętym. Szło mu chyba całkiem nieźle, bo strażnik przy sobie miał tylko dwie grzywny, a niedawny więzień około ośmiu. Wymieniali się kartami, targowali, przekupowali, pochłonięci bez reszty. Nie minęła minuta, gdy mężczyzna w kapalinie rzucił karty na stół, machnął ręką i przysunął swoje ostatnie dwie grzywny w stronę oponenta. Krzysztof, wielce ukontentowany, zapakował wszystko do kieszeni, uścisnął prawicę przeciwnika i dopiero spojrzał się na Elizabeth.
- Mówiłaś coś, moja droga?