Krasnolud rozwiesił hamak swój i pomógł szeklanowi. Później zabrał sie za zbieranie chrustu. Pozbierał troche gałązek tu i uwdzie, generalnie dookoła było ich pełno. W pewnym momencie zobaczył nawet zwalone i juz suche drzewo, nadawało sie idealnie na ognisko. Wziął wiec swoja siekierę i zaczął rąbać w miarę cienki fragment, co by nie zszedł mu przy tym cały wieczór. Gdy tylko urąbał spory kawał, zagrał sie za taszczenie go w stronę obozu, co prawda był cięższy niż krasnolud sie spodziewał, nie nie z takimi rzeczami juz sobie dawał rady. Później zabrał sie za szukanie kamyków na krąg, kilka znalazł na wierzy, kilka w ściółce, a kilka odkopał, gdy zebrał juz odpowiednią ilość ułożył je w piękny krąg, a na środku umieścił chrust, wziął krzesiwo, suchy mech i zaczął rozpalać ognisko. Omal przy całej tej robocie nie sfajczył sobie brody, ale czym jest życie bez ryzyka. YOLO pomyślał krasnlud, sam nie wiedział czemu taki zlepek liter przyszedł mu do głowy, ale nawet mu sie spodobał. W tej chwili z krzaków wyszedł Thoran taszczacy jelenia.
- Nooo! To dzisiej pijemy! - krzyknął uradowany.