I zaczęło się. To, co zwiastowały syki i chichoty z twierdzy nadeszło. Wypełzła z niej chmara wampirów. To było oczywiście całkowicie idiotyczne. W twierdzy mieliby większe szanse obrony. Ale nie powinno się oczekiwać rozsądnego działania od takich wampirów. Niedoświadczonych i ogarniętych żądzą krwi. Pozostawało jednak pytanie, lu pozostało w twierdzy? I czy nie wysłali kilku w postaci nietoperzy do innych skupisk wampirów, aby zawiadomić ich o ataku? To byłoby rozsądne.
Dragosani wyciągnął bułat. Całym sobą czuł moc jaką zesłał na niego mrok Hemis. Czuł też potęgę Bestii, do której nie potrzebował nawet ciemności. Zmysły odbierały wszystko co się działo wokół, jednak nie prowadziły do dezorientacji. Dawały informację. Demoniczna ręką zaczynała mu powoli, miarowo pulsować od skupianej w niej mocy. Wyćwiczona, wielokrotnie używana, technika pozwalała na rozniecenie iskry gniewu potrzebnej do wyzwolenia tej mocy w mgnieniu oka. Nie było wiele tego gniewu, lecz do podstawowego zaklęcia magii demonicznej wystarczało. Dragosani postąpił kilka kroków w przód, uniósł broń do bardziej bojowej postawy. I czekał. Mijały tak sekundy. Pierwsze wampiry ścierały się już ze śmiałkami. Słychać było szczękanie broni, krzyki rannych. Czuć było krew. I wtedy do Draga dopadła pierwsza dwójka wampirów. Pierwszy i Drugi. Uzbrojeni w miecze i sztylety. Z torsami pozbawionymi pancerza. i całkiem niezłymi umiejętnościami, biorąc pod uwagę ich ruchy. Dla wampira, w którego żyłach płynęła krew demonów, byli tylko utrapieniem.
Pierwszy ciał mieczem. Cięciem mistrzowskim, takim jakie zadałby fechtmistrz idealny, rozpoczynając walkę. Od razu pchnął też sztyletem w miejsce, w które podejrzewał, że umknie Drago. Z tym, że Antares schylił się, ostrze miecza przemknęło mu nad głową, i uskoczył w bok. W lewo. Czyli w prawo, z perspektywy Pierwszego. Drugi znajdował się po jego lewej stronie. Pierwszy odwrócił się natychmiast. Szybko, idealnie. Tak jak powinien to zrobić wyszkolony wampir w nocy. I wtedy Drago Krzyknął. Z bliska, niemalże prosto w twarz Pierwszemu. Krzyk był potężny, wwiercający się w czaszkę. I ukierunkowany. Raził tylko tych, którzy znajdowali się naprzeciwko. Czyli tylko Pierwszego. Drugi uchronił się przed najgorszymi skutkami Krzyku. Dragosani zaś ruszył do błyskawicznego ataku. Zdawał się poruszać szybciej niż sama myśl. Ciął bułatem w prawe ramię Pierwszego. Ostrze czarne jak noc niemal bez oporu przeszło przez niechroniona skórę i odcięło rękę wampira. Ten wrzasnął. Z bólu, nie celowo. Drugi już dopadł Draga i atakował go wściekle mieczem. Więc Antares musiał porzucić na chwilę wykonywanie swojej sztuki śmierci na Pierwszym. Sparował atak miecza Drugiego, uchylił się przed pchnięciem sztyletu. Z boku słyszał jęki poważnie rannego Pierwszego. Musiał brać pod uwagę to, że mógł on wciąż zaatakować. Drugi nabrał powietrza w płuca. Dragosani to wyraźnie widział, widział unoszenie się klatki piersiowej wampira. Słyszał jak wciąga powietrze. I wiedział co nadchodzi. Więc skoczył. Wybił się mocno nad ziemię i przeskoczył nad Drugim. W tym czasie ów wampir Krzyknął. Jednak fala soniczna pomknęła na wprost jego ust. A Drago był już za nim. Przeskoczył go. Zrobił to szybko, sprawnie, Drugi skupiony na Krzyku zwyczajnie nie mógł za bardzo skorygować celu. Próbował, lecz nie zdążył. Antares wylądował za nim i odwrócił się, tnąc jednoczenie bułatem. Zakrzywione ostrze wgryzło się w ramię już odwracającego się Drugiego, raniąc go poważnie. Lecz wciąż miał kończynę. Ból jednak wywołał u niego chwilową dezorientację. Dragosani to wykorzystał. Ciał tylko raz. W szyję, odcinając głowę Drugiego. Nim jego ciało opadło na ziemię, na Draga rzucił się ranny Pierwszy. W krwawym szale, ranny i zaszczuty. Antares bez problemu uchylił się przed pchnięciem miecza, który podniósł wcześniej pierwszy, i zaatakował. Jeden cios spadł na bok wampira, aby nieco go zniechęcić do szaleńczej walki. Drugi zaś uderzył w szyję banity. I zakończył jego życie, poprzez ścięcie głowy. Dragosani wiedział, że nie może się napawać zwycięstwem. Słyszał zewsząd nadciągające kolejne wampiry. Odskoczył więc, aby nie stać tak w jednym miejscu i odwracając się w stronę atakujących, uniósł broń do obrony.
11x wampir kłusownik
3x wampir banita