Gdy cała załoga znalazła się już na placu przed ogniem wojownicy spoczęli na na matach splatając nogi.
Kobiety powstały z tej dziwnej pozycji w której trwały i podnosząc misy podały je mężczyzną zaczynając od wodza. Każdy upijał jeden łyk napoju po czym oddawał misę kobiecie, która podawała go kolejnemu aż do momentu gdy misy prawie puste powróciły do wodza zataczając pełen krąg. Gordian kosztując napoju był jakoś dziwnie zaniepokojony tym co to właściwie może być. Mleczny płyn okazał się być dość kwaśny acz sycący, zawierał w sobie też odrobinę alkoholu, co wyraźnie czuć było po kilku łykach. Nie można było jednak mówić o możliwości upojenia czymś takim, gdyż było to po prostu słabe nawet jak na elfa.
- Synowie Morza - zaczął wódz.
- Przybyliście do nas w dzień, gdy oczy naszego ojca spoglądają na nas nawet w ciemności nocy. - zrozumieliście, że mówi o czasie podwójnej pełni, której doświadczaliście.
- Złe Mzimu jest teraz słabe, lecz umocni się gdy czas zamknie oczy ojca już za kilka dni. Plemię wstępuje na wojenną ścieżkę przeciw Mzimu, by zniszczyć jego dzieci. Jesteście silni, jesteście mocni, wspomogliście nas w walce z Mzimu. Wstąpcie na wojenną ścieżkę. - to powiedziawszy usiadł a wojownicy podeszli do każdego z osobna i wbili w ziemię włócznię tuż przed stopami każdego z mężczyzn.
Gordian miał już podnosić się gdy usłyszał za sobą szelest i stukot. Szaman powracał dźwigając na ramieniu ptasiego towarzysza.
- Ja wiem po co przyszliście. - powiedział już całkiem zwyczajnym głosem starca.
- Duchy mówią, że chcecie zbadać chram. Lecz nie możecie tego zrobić. Złe duchy tam, ciemność i śmierć. Nie wolno. - to mówiąc usiadł obok wodza wyciągając zza pazuchy woreczek z mieszanką ususzonych liści, które wsypał do ognia.
Ten przygasł na moment, a później wybuchł ku niebiosom całkowicie czarnym płomieniem wydając z siebie jęk agonii.
- Duchy mówią. Widzicie. - powiedział wskazując na ogień, który powrócił do normalności.
- Ja chcę wam pomóc. Nie decyduję za wszystkich, ale ja wspomogę Was w walce. Macie rację, chcemy iść do chramu. - odezwał się Gordian wyrywając włócznię z ziemi.
- Jeśli jednak nie jest to możliwe znajdziemy inny sposób, aby Was wesprzeć, byśmy mogli sami osiągnąć i własny cel, gdyż nasze życie nieco różni się od waszego.-Niech zdecydują się więc Ci, którzy Ci towarzyszą. - odrzekł szaman podchodząc do Gordiana. Zza pazuchy wyjął niewielkie pudełeczko z czerwoną farbą wyrabianą z owoców jednego z drzew palmowych i nabierając go na wskazujący palec namalował na twarzy i dłoniach mężczyzny długie linie kończące się pojedynczą kropką.