Ja jednak nie pozostałam bierną obserwatorką i również chwyciłam szybko za rękojeść swojej katany. Szybko wyciągnęłam ją z pochwy i już biegnąc na jednego z bandziorów, chwyciłam swój oręż oburącz. W ciągu tych kilku sekund już trzech spośród nich było martwych. Zdolną miałam koleżankę. Nie zamierzałam być jednak gorsza. Gdy tak biegłam w kierunku swojego pierwszego przeciwnika, ten spróbował zamachnąć się na mnie mieczem. Ja jednak go uprzedziłam, machając swoją bronią z nad głowy, z prawa na lewo ucinając mu kończynę w łokciu. Z gardzieli bandyty wydostał się krzyk bólu. Nie był jednak zbyt długi, gdyż zaraz ostrze mojej katany wróciło niczym bumerang(za sprawą ruchu moich rąk oczywiście) i wbiło się w czaszkę mężczyzny. Nie napatrzyłam się zbyt długo na śmierć swojego przeciwnika, gdyż zaraz zaczęłam się rozglądać za drugim spośród żywych. Z ulgą zauważyłam, że Anette trochę przystopowała i dała mi się trochę pobawić. Biedaczyna właśnie pędziła na mnie ze swoimi sztylecikami w dłoniach. Jakby nie zauważył mojego niemalże metrowego ostrza w moich łapkach. Nie bawiąc się nawet po prostu machnęłam kataną całkiem podobnie jak przedtem. Tylko, że teraz celowałam w szyję. No i ostrze pięknie się w niej zagłębiło, tratując po drodze tętnicę i mnóstwo innych naczynek. Krew trysnęła z jego szyi, a bandyta zatrzymał się i zrobił wielkie, zaskoczone oczy. To zabawne, ale każdy ginący przeciwnik, zawsze jest zaskoczony swoją śmiercią. Tak jakby myślał, że jest nieśmiertelny. Następnie przewrócił się w całkiem teatralny sposób i umarł. Ja natomiast obróciłam się w kierunku łysego i czekałam na jego reakcję.
0/2 Wojownik zgromadzenia
0/3 Bandyta