Odwróciłam twarz tak aby nikt nie zobaczył mojej miny. Nie była ona zbyt przyjemna. Przelatywały przez nią przeróżne uczucia. Różne mieszanki gniewu i strachu. Tak jak myślałam, żadna bajeczka nas nie uratuje. A ta była wyjątkowo naiwna. Do tej straży jednak nie biorą byle kogo i nie każdy strażnik jest aż tak głupi by uwierzyć w takie historyjki. Gorączkowo myślałam nad tym, jak uratować sytuację. Przede wszystkim uspokoiłam swoją twarz i znowu odwróciłam ją w kierunku mężczyzn. Nie mając jednak wyjścia dołączyłam do Anette próbując ich przekonać, że oglądanie tych ciał nie jest najlepszym pomysłem.
-A ja wam mówię, że to jakieś paskudne czary, ot co! Jakaś magiczna paskuda, czy inna bestia ich poczarowała i teraz nam chłopy tylko do gleby nadają się. A nawet nie, bo jeszcze na plony przejdzie, a jak te pomrą to i my zdechniemy. Ja na waszym miejscu bym się do tej sprawy nie mieszała jeżeli dobrze się wam żyje. Tą sprawę zostawcie czarodziejom, głupkom i babom.