Gorn tak siedział i siedział, robiąc... nic. Nie działo się absolutnie nic ciekawego, słońce grzało niemiłosiernie, był w końcu koniec lata, Gorn czuł się słaby, miał zawroty głowy, był trochę odwodniony, głodny i nieziemsko zmęczony. Ostatniej nocy nie zasnął nawet na moment, a noc ta była wyczerpująca ze względu na nawałnicę, jaką zastał na szlaku. Gorn znalazł wtedy schronienie, ale jednak nie wykorzystał go, by choć na chwilę się zdrzemnąć. Była godzina 19.54, gdy rycerz czuł się już tak źle, że chwile dzieliły go od spadnięcia z dachu z bezsilności i wyczerpania, nie mówiąc o głodzie i pragnieniu.