- Chyba nie zrozumiałeś zasad pojedynku. - Powiedział zamykając drzwi, aż zostaliście sami w małym, wąskim korytarzyku prowadzącym z wielkiej sali gdzie urzęduje cała banda, a salką w której byłeś poprzednio. panowała pełna cisza. - Ja przyjmuję zlecenia, dostaję od was coś na przekupienie. Mówisz mi, ze mam tobie rozrzedzać, a jemu dolewać, w porządku - tak samo i krasnolud chciał. Ale w jakich proporcjach. Co mi dasz abym był przykładniejszy i precyzyjniejszy przy wykonywaniu akurat twojej prośby, a przy jego trochę mniej. Powiedział i odchylił fragment swojego płaszcza, który zasłaniał potężny mieszek grzywien, a zarazem jakieś dwie małe bronie, obok był jakiś list z królewską pieczęcią odciśniętą na laku.