-Jebie trupem.-Stwierdziłem rzeczowo, widząc rozbitą karawanę. Jakoś nie wpłynął ten widok na moją, spaczoną psychikę. Dla mnie była to norma, jak i pewnie dla każdego w tym towarzystwie. Ale tak rozglądając się i słysząc słowa Mogula, dostrzegłem owego kupca. Od razu narzuciło mi się pewne skojarzenie, którym nie ukrywam chciałem się podzielić, oczywiście szeptem:
-Coś czuję, że ktoś mu zajebał kamienne tabliczki. Za które od pewnego maga dostałby sporo forsy.
Nie czekając na odpowiedź, zbliżyłem się do kupca, położyłem mu rękę na ramieniu. Co na niego lekko wpłynęło, bo spojrzał na mnie. Wyglądał bardziej na załamanego, niż na osobę która się boi. Stojąc tak nad nim, postanowiłem zadać mu pierwszy pytanie, oraz pamiętać o prośbie ÂŻelka:
-Panocku, co się stało się? I wiem że Pańskie życie mogło legnąć w gruzach nie dawno, ale nie macie czym napoić spragnionych podróżnych?