Zeleris zerwał się nagle, jak oparzony. Właściwie to czuł się oparzony. Ponownie dotknięcie wszechświata poraziło jego umysł, który chyba nie istniał przez pewien czas w tej sferze egzystencji. Dracon rozejrzał się wokół. Miejsce w którym się obudził nie przypominało domu Mogula. Właściwie to średnio przypominało pomieszczenie mieszkalne. Wyglądało raczej na stajnię. To... było raczej niezwykłe. Niewiele pamiętał z ostatniego wieczoru. Właściwie to kojarzył tylko fakt otwierania kufra i później nic. Kompletnie i całkowicie. Mag spróbował wstać. Słowo "spróbował" jest tutaj kluczowe, gdyż jakoś tak mu nie wyszło i opadł na ziemię. Wtedy zdał sobie sprawę, że jest dość chłodno. Było to dziwne, gdyż pamiętał, że jego ubiór całkiem dobrze trzymał ciepło. Postanowił rozwiązać ten problem i spojrzał w dół. Skrzywił się.
- Dobra, więc to poszło w tym kierunku... - mruknął do siebie i znów spróbował wstać. Tym razem udało mu się. Oparł się ciężko o barierkę zagrody i dostrzegł, że nie jest sam w stajni. Inni też tutaj byli, również bez ubrań. Zeleris niezbyt przytomnie spojrzał na wiszącego pod sufitem Adamusa.
- Adaś, dlaczego wisisz pod sufitem? - zapytał po chwili konsternacji.