Kufel z piwem to swoja sprawa. Z doświadczenia wiedział, że martwe przedmioty lepiej unikać. Sierpowego i tak nie chciał zablokować i to nie z powodu słów Gunsesa, które ledwo usłyszał dzięki wyostrzonym zmysłom. Za to śpiął się w sposób tylko mu znany i przyjął cios osiłka. Chciał po tym uderzeniu wpaść w szał, ale przeliczył się, co go wkurzyło, bo nie podejrzewał, że jest taka różnica sił. Co prawda przeciętny ork posiada dwukrotnie większą siłę od człowieka, co w połączeniu z siłą bestii przebijał go ośmio krotnie. Doskoczył teraz do niego i z duża szybkością uderzył lewym sierpowym. Chciał zamarkować cios, ale coś mu nie wyszło. Najmniejsza kosta na jego demonicznej łapce spotkała się z wargami człowieka rozrywając ją. Atak był leciutki, więc utrzymał się na nogach. Teraz w zemście wycelował lewego prostego w brzuch. Ork zablokował uderzenie szponem i odrobinę wcześniej wyprowadził haczyk prawą dłonią w żebro przeciwnika. Osiłka odrzuciło kawałek. Ork wkurzył się tym bardziej. Cios był niechlujny, bo dobrze wyprowadzone uderzenie nie odpycha przeciwnika, wręcz przeciwnie, jeśli wróg stał dalej po ataku przyjmował większą siłę ciosu na organ w który trafił go przeciwnik. Człowiek ponownie spróbował szczęścia. Wyprowadził znów prostego. Ork złapał pięść szponem, zgniótł ją, słychać było chrzęst kostek. Mogulowi to nie wystarczyło. Trzymając cały czas pięść pociągnął przeciwnika do siebie i sprawnym ruchem założył dźwignie na rękę. Wykorzystał odrobinę za dużo siły, bo złamał ją. Trudno się mówi. Złapał teraz za rzeczy ledwo stojącego wroga i rzucił nim w drzwi karczmy. Człowiek nauczył się latać.