A Elrond również jechał. I nie było w tym nic nadzwyczajnego, wszakże wszyscy jechali. Jechali na wroga, na kontrofensyw, by dobić tych którzy mieli czelność im zagrozić. Tym którzy chcieli osłabić państwo, dla swoich własnych durnych pobudek, po części spowodowanych przez podszepty Lithiana i jego świty.
Elrond pociągnął ostatni raz z flaszki, była pusta. Beczułka w kuchni również była pusta. Doszedł do wniosku, że może i jest troszeczkę zbzikowany, ale zaszufladkowanie go jako alkoholik nie było by czymś czego by chciał. Szczególnie ze jest magiem, który zamierza piąć się wyżej.
- Aragornie, jakie są plany? - powiedział chowając pustą flaszkę za pazuchę. Nieładnie było śmiecić trakt.