Ostatni przeciwnik był już kilkanaście metrów od kompani. Iddeous postanowił działać. Ruszył na przeciwnika. Ten próbował zaskoczyć go młynkiem po czym spróbował uderzenia znad głowy. ÂŻołnierz łatwo sparował uderzenie i zadał pchnięcie. Przeciwnik z lekkością zarezerwowaną dla młodych królewien uniknął pchnięcia, ponadto odtrącił miecz Iddeousa, a ten runął na ziemię jak długi, w końcu długi też jest. Człowiek uniósł miecz nad siebie, aby dobić Iddeousa. Ale nie za szybko... ÂŻołnierz złapał go za nogę, pociągnął, a ten wywinął orła. Doszło do szamotaniny na ziemi. Miecze ich pozostały na ziemi. Szwadronowicz zwyciężał, był silniejszy fizycznie, ale nie na aż tyle, aby pozbawić tchu przeciwnika. Zgromadzeniowiec uderzył Iddeous w brzuch, po czym odsunął się na parę metrów z mieczem, który podniósł. Iddeous szybko ruszył po swój miecz i przyjął postawę bojową. - Broń się, paskudny ty!- ubliżył przeciwnikowi. Ten podbiegł i zamachnął się. Uderzenie szło na bok żołnierza. Cudem uniknął śmiertelnego cięcia, lecz jego koszula została podarta, a on skaleczony. Postanowił się zrewanżować. Kilka razy zadał cięcia po boku i z góry. Ale i z tym koleś nie miał żadnych kłopotów. ÂŻołnierz postanowił zrobić fintę, to jest zamarkować uderzenie i ciąć w inne miejsce. Znowu uderzył w bok, ale w ostatniej niemalże chwil podniósł miecz i wbił go w szyję przeciwnika niczym oszczep. Krew trysnęła potężnie. Był to koniec żywota dla tego "pana"..