Elfka spokojnie dreptała za drużyną, rozglądając się wokoło. Przed wejściem do chramu również zabrała z wozu pochodnie, bo nie chciała powtórki z lasu, gdy połowa kompanii wyczuwała niebezpieczeństwo, a dziewuszka przerażona patrzyła w mrok. ÂŁuczywo wprawdzie sprawiło, że Nessa poczuła się choć trochę pewniej, ale również w razie ataku utrudniłoby jej obronę. O ile, rzecz jasna, obroną można nazwać ucieczkę lub chowanie się za innymi, bo w takich ciemnościach użycie łuku odpadało, a sięgnięcie po miecz było ostateczną z ostatecznych ostateczności.
Diomedes dziarsko szedł wraz ze wszystkimi w poszukiwaniu demona. Dziwiło to długouchą. Przecież poprzedniego wieczora nowicjusz żalił się, że będzie musiał pozostać na zewnątrz, a teraz jeszcze znalazł siły, by kłócić się z Konradem. Ludzie są zaskakujący. Niekonsekwentni i zaskakujący.
Wampiry odłączyły się od kompanii i to akurat ucieszyło Nudę. Nie żeby im nie ufała (chociaż może?), ale widok osłabionych Nieśmiertelnych dawał zajęczemu sercu elfki kolejny powód do paniki. To oczywiste, był dzień, a w dzień Garik i Gunses nie powinni tryskać energią, jednak Nessa nigdy wcześniej nie spotkała wampira w dzień. Albo przynajmniej nie świadomie.
- Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze chciałam być elfem - powiedziała cicho i uśmiechnęła się blado do Nieśmiertelnych. Nie była pewna, czy to usłyszą, lecz nie chciała ich obrazić. Liczyła, że nie odbiorą tego do końca poważnie, choć mówiła zgodnie z prawdą. Wyminęła mężczyzn i szła dalej za grupą.