Diomedes spojrzał z dezaprobatą na młodzieńca nieudanie próbującego skontrować dotychczasowe dowcipy na swój temat. Po czym w ułamku sekundy, przecząc swemu kiepskiemu stanowi, wykrzesał z siebie wszystkie siły jakie miał i z ogromną mocą uderzył Konrada pięścią prosto w szczękę.
- Ostrzegałem - powiedział, podpierając się o Aertha. Zakręciło mu się w głowie, kiedy nagle organizm zorientował się, że jest bezwstydnie przeciążany.
- I ciekawe kto z nas dwojga non stop przymila się do swojego mistrza, kolego - odparł.
// Dostałem zezwolenie, dziubki!