Diomedes zignorował zaproszenie Adamusa na wspólną popijawę. Bardzo lubił sake, ale coś się w nim przekręciło i chwilowo po prostu nie miał ochoty urozmaicać swej krwi zbyt wielką ilością niepotrzebnego alkoholu. Wystarczyła mu flaszka spoczywająca gdzieś w jego szacie. Dlatego też został w swej siedzącej pozycji, miast, jakby nakazywały oczekiwania innych wobec niego, udać się pod pokład, by odciąć się chwilowo od świata przy pomocy butelczyn wypełnionych błogim płynem. Podjął się natomiast innej rozrywki. Postanowił się nieco zabawić podczas oczekiwania na odpowiedź zamaskowanych. Zaczął się skrzętnie i dokładnie przyglądać małemu, niewinnemu flircikowi nieznanej mu elfki i dracona. Doprawdy, urocza była to parka. ÂŚliczna, delikatna i smukła elfka obok wielkiego, mrocznego i przerażającego dracona, któremu zdecydowanie źle z oczu patrzyło. Diomedes nie mógł się nadziwić, jak jego przyjaciel potrafił się zmieniać w obecności kobiet. Co prawda przy Patty zachowywał się właściwie tak samo jak zwykle, ale to Nivellen był w stanie zrozumieć, a nawet poprzeć tezą czy dwiema. Być może nie znał elfki, ale był prawie pewien, że różni się od dracona w całej okazałości. Zadziwiające, jak wiele można było wyczytać z tej uroczej, ciepłej twarzyczki, wyglądającej jakoby mrok świata nie położył jeszcze na niej swych brudnych łapsk. Ten mały romansik był wyraźnym przykładem jednego z powszechnych powiedzeń "przeciwieństwa się przyciągają". Do tej pory Diomedes myślał jednak, że jedyne zastosowanie ma to tylko w nauce. Chyba że... Ta milutka i wesolutka twarzyczka była tylko maską, pod którą ukrywała się bezlitosna, zimna i okrutna persona? Diomedes rechotał w duchu rozważając przeróżne możliwości tożsamości młodej elfki, ale dziwnym trafem ani razu przez myśl mu nie przeszło, by się z nią zaznajomić.