W przeciwieństwie do Nikolaia, Ociana i Pienika. Garik nie udał się od razu do karczmy. Pokręcił się jeszcze chwilę po miasteczku, obejrzał to i owo, lecz noc dobiegała końca, zaraz miał nastać ranek. Tak więc podobnie reszta Wampirów Garik był zmuszony skryć się przed słońcem. Podczas swojego krótkiego spaceru zdążył już zorientować się co do położenie najlepszej tutejszej karczmy, prawdopodobnie jedynej.
Wszedł do budynku, jak to w karczmie pachniało mięsem, alkoholem, i śmierdziało stałymi bywalcami. Jeden z nich, już doszczętnie pijany, a jeszcze nawet nie wstało słońce, zarzygał podłogę i zaczął kląć na wszystkie strony jakie "gówna" podają klientom, po chwili został wyrzucony przez tęgiego młodzieńca,pomocnika karczmarza, który zapewne był jego synem.
Garik ominął wymiociny, który już był sprzątane przez jakąś dziewczynę i podszedł do karczmarza.
-Szybciej Helga! Zaraz ludzie się zaczną schodzić, a tu taki syf!- wrzeszczał karczmarz.
-Ehem.-
-A tak oczywiście, przepraszam. Czego pan sobie życzy?- zapytał człowiek.
-Jakiś porządny pokój, dwie butelki wina, i... trochę pieczeni. Na nazwisko pana Cadcusa.-
Karczmarz najwyraźniej dobrze już wiedząc kim jest Garik, szybko podał mu klucz i uśmiechając się zapewnił, że już za chwilę wszystko zostanie dostarczone do pokoju.
Już na górze, Wampir wszedł do pomieszczenia. Wyglądało na całkiem przyzwoite, grube ciemne zasłony, kominek, dwa fotele... W pierwszej kolejności Garik dokładniej zamknął okiennice, i okno, oraz dobrze zasłonił. Następnie ściągnął kaptur, usiadł wygodnie w fotelu i czekał.