Zeleris tymczasem wpadł na pomysł ciekawego uśmiercenia kolejnego skośnookiego. Akurat, zupełnie przypadkowo, ochotnik się znalazł.Jeden z wojowników próbował podkraść się za maga, by bohatersko wbić mu miecz w plecy. Tyle ze Flamel miał zmysły znacznie bardziej czułe niż ludzie i usłyszał drania. Odwrócił się i uśmiechnął paskudnie. co ciekawe skośnookie również uśmiechnął się, jakby przepraszająco. Zeleris w mgnieniu oka pobrał odrobinę mocy i rzucił zaklęcie.
- Greship Iposhizil! - była to inkantacja Lekkości. Mag skupił czar na skośnookim. Oczywiście wojownik nie mógł znać tego zaklęcia, więc próbował odskoczyć na bok, by uniknąć losu jego kompana. Odskoczył i przeżył. Z niemym zdziwieniem pomacał klatę, lecz nie wyczuwając w niej wypalonej dziury podniósł się na nogi, by ponownie zaatakować maga. Z zaaferowania walką nie spostrzegł, że poruszał się jakby lżej. Rzucił się na maga z wrzaskiem, zaś Zeleris... odepchnął go psioniką. Jako że wojownik był teraz lżejszy, pchnięcie posłało go znacznie dalej, niż zrobiłoby to w normalnych okolicznościach. Biedny woj trzasnął w ścianę. Dracon nie był jednak pewien czy jego przeciwnik zginął. Teleportował się poprzez chaos walki do wojownika. Złapał go za fraki i szybkim uderzeniem szponów rozdarł mu gardło. Tego już nie mógł przeżyć. Dracon rzucił truchło na ziemię i rozejrzał się. Zamierzał zabić jak najwięcej osób, w jak najbardziej wymyśle sposoby. To całkiem niezłe postanowienie. Jako że w pomieszczeniu było jeszcze sporo potencjalnych ofiar, mag nie miał problemów by wybrać kolejną. Ci ludzie i tak wszyscy wyglądali niemal identycznie. Zaczął biec, by dorwać jednego z nich, którego upatrzył. Tym co zdecydowało, ze będzie to akurat on było to, że wydawał się nieco lżejszy od reszty. Dracon dopadłby go, gdyby człek ów nie usłyszał go. Wojownik odwrócił się i widząc Flamela wzniósł miecz. Mag wiedział, ze w walce wręcz mógłby mieć problemy. No chyba że walka ta nie będzie do końca uczciwa. Dracon wyciągnął różdżkę i impulsem woli teleportował się. Trzeba przyznać, że wojownik był szybki. Natychmiast odwrócił się za siebie, oczekując że Zeleris właśnie tam się pojawi. Tyle że mag nie pojawił się tam. Pojawił się za to z prawej strony wojownika. Natychmiast użył różdżki. Wykrzykując słowo-rozkaz, wystrzelił kule ognia w rękę skośnookiego. Nie chciał go zabić. Jedynie wystraszyć i skłonić do wypuszczenia miecza. Albo poparzyć. Udało się. Ogień trafił w ramię przeciwnika. Ten wrzasnął i istotnie wypuścił miecz. Ten moment wykorzystał Dracon. Doskoczył do człowieka i bezczelnie złapał go za ramiona, tak by nie mógł za bardzo machać rękami. Miał tylko nadzieję, że nie wyślizgnie się. Trzymając wojownika zamachał potężnie skrzydłami i wzniósł się nad posadzkę. Migiem podleciał nad posąg elfa. Konkretnie nad jego wyciągnięty w górę miecz. Ostry i aż proszący się o to, co za chwilę miało nastąpić. Dracon uśmiechnął się do wierzgającego wojownika i puścił go. Skośnooki wrzasnął spadając. Wrzeszczał przez krótką chwilę, gdyż jego lot skończył się dość szybko. Wojownik z głośnym plaśnięciem nabił się na miecz posągu, do którego przed chwilą się modlił. ÂŚmierć była natychmiastowa. Krew powoli spływała po ostrzu.
Skośnooki ktoś w stalowej płytówce
1/1
Także skośnoocy ktosie tyle że w kolczugach
5/12