Ruszyłam na następnego przeciwnika, najwidoczniej strugającego bohatera. Nie sądził, jak mocno może go urządzić kobieta. Zaatakowałam wściekle mieczem, rąbiąc na odlew. Niedoszły mistrz miecza z trudem sparował, chwiejąc się na nogach. Nie dając mu czasu na odzyskanie równowagi, uderzyłam znad ramienia, celując prosto w dłoń wroga. Stal przejechała po kościach, odrąbując palce. Miecz wypadł z okaleczonej ręki człowieka, który zaryczał, nad podziw głośno. Cięłam go po twarzy, cofnął się niezgrabnie i upadł na ziemię. Uśmiechnęłam się diabolicznie, wiedząc, że nawet jak przeżyje, to nigdy nie będzie walczył. Skoczyłam na następnego wroga, klinga wirowała w moich dłoniach. Wróg uchodził zręcznie spod ostrza, gdy po raz kolejny skumulowałam energię, szykując się do rzucenia czaru.
- XIR - Wyszeptałam, wyciągając przed siebie lewą dłoń. Z palców wypłynął wielobarwny, magiczny strumień i pomknął ku ciału przeciwnika. Uskoczyłam przed zdradliwym pchnięciem, obserwując, jak zabójcza magia wnika w człowieka.Czułam ekscytację na myśl, że jego dusza właśnie zostaje oderwana od ciała i rozerwana. Odwróciłam się, gdy zaczął gasnąć. Upuścił broń i upadł, trzęsąc się jak w febrze. Zręcznym zwodem uniknęłam chcącego się mścić wojaka i zaatakowałam. Bronił się krótko, byłam zbyt nabuzowana adrenaliną, by mógł liczyć na litość. Krasnoludzka brzytwa przerąbała jego twarz od brody po skroń, z tętnicy buchnęła fontanna krwi.
279/390