- Cholera jasna... - Przeklnął pod nosem obserwując ruchy okrętów wroga. - Nikogo nie wyślę do walki z zdesantowanymi siłami, bo nawet nie wiem ile ich jest. W dodatku działa fregat zmiotą moich ludzi z powierzchni ziemi. Jedyne co nam pozostaje to czekać w zamku i wytrzymywać ostrzał galeonów. Chyba, że masz lepszy pomysł, Kazmirze?
Natomiast oficer zaniemówił po tym co powiedział Adaś.
- Yyyy... - Nie wymyślił nic co mógłby odpowiedzieć. Widocznie nie był przygotowany na taki scenariusz, zwykle to żołnierze wykonywali jego rozkazy bez zbędnego sprzeciwu, teraz to się zmieniło.
- Mariusz, idź przypilnuj tamtych ludzi, bo nigdy tych armat nie załadują.
Odezwał się jakiś głos za Adamusem. Gdy się odwrócił to był kolejny oficer, spokojniejszy.
- Wybaczcie za niego, jest dość... Impulsywny. Jednak proszę, abyście pomogli nam przy przygotowaniach, bo jakby nie patrzeć jesteśmy po tej samej stronie, prawda?