Ciaran rozejrzał się i uśmiechnął od ucha do ucha. Wiedział, że wśród tych dziesiątek ludzi na pewno znajduje się ktoś kto będzie w stanie mu pomóc. Postanowił jednak zacząć od kartografa. Odchrząknął, poprawił włosy, wyprostował i starając się zachować postawę godną, dostojną, szlachecką nawet, niespiesznym krokiem podszedł do stoiska kartografa, patrząc spod półprzymkniętych powiek. Starał się sprawiać wrażenie pewnego siebie, wręcz znudzonego. Czuł się jak na jednej z licznych uczt, które wyprawiał jego ojciec niemalże co miesiąc. Guwernantka Ciarana zawsze go strofowała, siłą niemal zmuszając do zachowania "godnej postawy". Liczył na to, że nie wyszedł z wprawy przez te wszystkie, spędzone w głuszy, lata.
- Witaj, kupcze. Słyszałem, że sprzedajesz mapy? Polecano mi Ciebie. Szczerze mówiąc, ciężko mi uwierzyć, że twoje mapy są tak wspaniałe jak mi opowiadano. Gdyby tak było nie musiałbyś wystawiać ich pod gołym niebem na targu, nieprawdaż?
Ciaran zaśmiał się najbardziej wiarygodnym śmiechem zadufanego w sobie bogacza na jaki było go stać, przesunął palcem po straganie, podniósł palec w górę i ostentacyjnie strzepnął z niego kurz.
- Nic to, jednak. Nie sposób mi przecież oceniać twej pracy, nim jej nie zobaczę, prawda? Moja rodzina rozważa otwarcie kopalni w którejś z północnych wsi, by jednak zdecydować o zakupie potrzebna jest nam DOKÂŁADNA mapa, ma to bowiem kluczowe znaczenie w rozmieszczeniu surowców, jak zapewne wiesz. Pokaż mi mistrzu, co tam oferujesz w kwestii północy, kota w worku nie kupię.
Cóż, nie myślałem że szlacheckie wychowanie kiedykolwiek mi się przyda, ale ten blef chyba całkiem nieźle mi się udał.
Ciaran wiedział, że jeśli przyjrzy się dokładnie mapie, to powinien trafić do celu bez większych problemów - zakładając, że droga nie będzie zbyt skomplikowana.