Krasnolud nie zareagował, kiedy kunanie oddali drugą salwę, strzelając na chybił trafił. Brodacz wolał poczekać, bo drugiej okazji do oddania strzału z muszkietu nie będzie mieć szans. Na szczęście długo czekać nie musiał, gdyż przeciwnicy nie srali się z dyskrecją, a wparowali bezpośrednio do obozu, co brodaczowi się spodobało - mają jaja- do czasu aż strzała, nie świsnęła mu koło głowy.
Krasnolud obserwował na już na spokojnie co dzieje się nico niżej od niego i automatycznie, zmienił kierunek oraz cel, do którego bez problemu mógł trafić. Kiellon patrzył jak człowiek na koniu, wymachuje szablą w stronę kunana, ale miał pecha, że mierzy do niego brodacz. - Zartat vult! Wykrzyknął i nacisnął na spust muszkietu. Pocisk ze znajomym już kłębem dymu i hukiem wystrzału, opuścił lufę i przemierzył Zueshką ziemię, by zatopić się w piersi jednego przeciwnika. Człowiek miał pecha, że nie dostał w głowę, bo kula ładnie przebiła mu płuco i w sumie nie było co zbierać, ale ten jeden raz się wydarł, po czym zsunął się z konia, a paladyn uratował jednego kunana. Szkapa natomiast zestrachana uciekła w głąb obozu. Krasnolud nie miał czasu na ponownie ładowanie muszkietu, gdy walka była w kulminacyjnym momencie, więc go odłożył na plecy i wyjął dwa pistolety.
Kanclerz mając w dłoniach dwie bronie gotowe do wystrzału, zszedł z podestu, bo zasięg pistoletów był mierny, ale kule zabójcze! Paladyn mając wszystko gotowe i wykorzystując okazje zawieruchy i to, że pomimo tego, iż został zauważony kiedy strzelił z muszkietu to przeciwnicy nie mogli się ruszyć w jego kierunku, gdyż zebrała się tam kupa rycerzy i kunan. Dlatego krasnolud wymierzył i oddał kolejny strzał, naciskając na spust "odkupienia", bo ten człowiek musiał odkupić swoje winy u Rashera! Dźwięk wystrzału, świst kuli, która miała mniejszy dystans i trup praktycznie na miejscu. Człowiek oberwał tym razem w łepetynę. Kula odłupała trochę czaszki i zmieliła mózg. Kolejny trup na koncie brodacza, ale to nie był koniec walki, gdyż jeden z najeźdźców wyłamał się z pobojowiska i na szkapie, zamierzał staranować zapuszkowanego krasnoluda albo ciąć go szablą w głowę, bo to praktycznie jedno z niewielu miejsc osłoniętych. Kiellon mógł sobie w brodę pluć, że nie wziął hełmu, ale zdążył natomiast szybko dobyć tarczy wcześniej, upuszczając jeden z pistoletów, i zasłonić swój łeb, i zrobić przysłowiowy krok w bok, żeby uniknąć stratowania, a następnie szabli, która metalicznym dźwiękiem odbiła się od tarczy. Jeździec widocznie wkurzony, nawracał swoje konia, ale to zajęło już za dużo czasu, bo kolejny wystrzał pistoletu "Miłosierdzia" unieruchomiło go na dobre, bo kula ugrzęzła w kręgosłupie. Człowiek nagle stracił władzę w nogach, ale jeszcze żył chociaż niedługo, gdyż koń zrzucił go z siodła i zemdlał, ale krasnolud zajmie się nim później i dobije go. W międzyczasie schował pistolet do kabury, by teraz posłużyć się magią!
Paladyn nie wypuszczając już tarczy, zbierał w sobie energię magiczną ze swej skarłowaciałej duszy, którą natchnął miłymi wspomnieniami i wykrzyknął inkantację pocisku esencji. - Izeshar! W prawej dłoni krasnoluda pojawiła się kula bladej energii gotowej do wykończenia kolejnego przeciwnika w imię Zartata. Krasnolud posłał pocisk magiczny za pomocą telekinezy w sam plac boju, zręcznie omijając walczących kunan i rycerzy. W końcu złapał okazję i uderzył w niewidomego ludzia, wypalając mu ładną dziurę w miejscu jego głowy. Zwłoki straciły jakąkolwiek wolę walki a miejsce walki wypełniło się zapachem spalonego mięsa. Smród musiał być niemiłosierny, ale to jego nie dotyczyło. Wrogowie znikali w oczach, ale to nie był koniec kuglarskich sztuczek kanclerza, bo znowu zebrał resztki mocy magicznej i znów wypowiedział inkantację pocisku esencji. - Izeshar! I ponowie w dłoni pojawiła mu się kula energii, którą ponownie posłał w wir walki dzięki telekinezy. Pocisk esencji znów musiał zręcznie omijać swoich sprzymierzeńców i trafić bezbłędnie w człowieka. Krasnolud trafił kolejnego przeciwnika na koniu tym razem w brzuch nieco ponad grzywę konia. Człowiek zaskomlał jak pies, kiedy jego organy zostały wypalone i zdążył jedynie chwycić się za brzuch kiedy bezwładnie spadł na ziemię. Trup, że nawet nie było co zbierać.
Kiellon stracił już całą moc magiczną i nie zamierzał wchodzić dalej w głąb tej walki, bo był za niski, ale zrobił coś jeszcze. Krasnolud sięgnął po leżący pistolet i schował go za pas, by po chwili dobyć młota i cofnąć się nieznacznie do tyłu, żeby dobić tego co dostał kulą w plecy. Paladyn już wiedział, że reszta powinna sobie poradzić. Dlatego w miarę szybko przebierał nóżkami i gdy stanął nad żyjącym jeszcze mężczyzną rzekł. - Taka wola Zartata, a życie jako kaleka jest bezsensu. Kończąc pizdnął srebrnym młotkiem w głowę mężczyzny, co skutkowało natychmiastowym zgonem, bo jakoś trudno żyć, gdy mózg znajduje się na zewnątrz czaszki i do tego zdobi młot oprawcy, ale czy mężczyzna słyszał go przed śmiercią? Tego się nikt już nie dowie.
Kanclerz praktycznie skończył swą walkę, ale mając teraz sporo czasu naładował sobie pistolety, gdy to szło szybciej niż muszkiety i powolnym krokiem zbliżał się do podestu skąd, strzelał muszkietem.
Pozostaje :
11 żelaznych nabojów
35 żelaznych pocisków, bo 1 straciłem podczas spotkania z nosorożcem i kunanem
7 xStraceniec