Gdy zeszliście, przy kolejnych drzwiach czekał uzbrojony strażnik z kuszą i w kolczudze. Stał on pod ścianą, w niewielkiej wnęce tuż przy drabinie. Na ścianie wisiała pochodnia, więc wszystko było dobrze widać.
-Szybko wróciłeś. Czyżby rynek odżył jeszcze bardziej? Hej, a to co za jeden? Była umowa, że nikogo nie wprowadzasz!
Niezbyt ucieszył się na twój widok. Ogrodnikowi pojawiły się na czole krople potu, który i tak nie było obecnie widać przez światło pochodni.
- Kolego, przedstaw się.