- Taa... Trzeba dać odpocząć koniowi i się posilić. Nie wzięliśmy nic na drogę. Nawet karafki wina - odpowiedział Rodredowi. Bucefał zarżał z radości.
O dziwo gdy podjechali żaden stajenny nie wyszedł na spotkanie, by za parę miedziaków wyprzęglić i zaprowadzić konia do stajni, chociaż widzieli dwie postacie stojące przy drzwiach karczmy. Sprawnie zrobili to sami i skierowali się do oberży.
- Stać! A czego tu? Znaczy ten... Więcej gości nie przyjmujemy! Pełno! - wykidajło robił wrażenie jakby to był jego pierwszy dzień w pracy. Rękę nie spuszczał z głowni miecza, wzrokiem wodził od Elronda do Rodreda jakby nie potrafił się skupić na jednej osobie chociaż przez chwilę. Elrond spojrzał na towarzysza i mrugnął porozumiewawczo. Wprawdzie sporo było koni w stajni, to kilka boksów było jeszcze wolnych. A i zwykłego karczmarskiego gwary próżno było słyszeć.
- W takim razie kupimy tylko prowiant i jedziemy dalej. Odsuń się - Elrond mówił spokojnym, ale stanowczym tonem.
- Nnie będę ddwa raazy powtarzał! - krzyknął głośno wyciągając do połowy miecz z pochwy. Towarzysz mieli dziwne wrażenie że mężczyzna zrobił to specjalnie, a w ich głowach zaczynała tlić się iskierka zrozumienia. Facet przed nimi stał na straży i nie miał wpuszczać nikogo lepiej wyposażonego od zwykłych kupców i rolników. W szczególności osobistości w jedwabnych szatach arcymaga i mithrilowej niepłytówce. A ten który zdążył schować się do środka gdy podjechali po prostu dał znać tym w środku że ktoś podjechał dorożką.
Gdy iskierka zrozumienia wybuchnęła płomieniem gniewu w duszy i umyśle arcymaga, energia magiczna pchnięta tym gniewem skoncentrowała i skumulowała się już poza ciałem czarodzieja i pomknęła w stronę niedoszłego wykidajły wbijając go w drzwi, które wyleciały z zawiasów by razem wpaść do środka. Elrond wyciągnął miecz i ruszył do środka.
Potężne dwa huki ogłuszyły wszystkich w środku. Jeden pocisk świsnął cal nad głową barona, drugi przebił się przez ciało chronione jedwabiem na wysokości wątroby, by odbić się od zbroi Rodreda stojącego tuż za arcymagiem.
Za szynkwasem stał bandyta z pistoletem, triumfalnie szczerząc się do towarzyszy i ponaglając ich do ataku. Gdzieniegdzie pod ścianami zauważyliście wystraszonych klientów. Jednego martwego.
1x
Herszt bandytów6x
Bandyta//Brak ujemnych modyfikatorów, odległość od najbliższego atakującego 4 metry, herszt stara się przeładować oba pistolety.